Выбери любимый жанр

Sanety - Шекспир Уильям - Страница 14


Изменить размер шрифта:

14

128

Kali ty, muzyka dušy majoj,

Abudziš struny muzykaj dzivosnaj

I ŭsie łady pakorna pad rukoj

Pačnuć schilacca, — jak ža mnie zajzdrosna!

Zajzdrošču ja i strunam i ładam,

Što ŭ pierabory chodziać, jak u tancy.

I ad spakusy čyrvanieju sam,

Kali jany tvaje całujuć palcy.

Kab heta dola dastałasia mnie —

Adčuć ruki piaščotnaj łaskatannie,

Kali jana strunu uzvaruchnie

Z pačucciem łaski, ščyraha kachannia!

Kali im tak pašenciła — niachaj!

Addaj im ruki, vusny — mnie addaj!

129

Raspusta nie prynosić duchu honar.

Pakul nie zadavolena jana, —

Parušyć klatvu, paznajomić z horam,

Abrazić, schłusić, vysmakča da dna.

Svajo spahonić — jak jaje adviernie.

Iznoŭ my honimsia, kali minie.

Apošni rozum stracić, chto choć ziernie

Spakuslivaj prynady toj hłynie.

Jak utrapionaja da mety mkniecca

I metaj słužyć dla ludziej sama.

U pošukach pryvablivaj zdajecca,

U adšukanaj — radasci niama.

Nichto ž nie admaŭlajecca ad raju,

Cieraz jaki u piekła jon traplaje!

130

Da zorach nie padobny lubaj vočy,

Karali — šmat za vusny čyrvaniej,

Nie złatakosaja — pad koler nočy,

A snieh — bialej smuhi jaje hrudziej.

Nie paraŭnać jaje da ruž damaskich, —

Biadniejšy koler tvaru, na rukach,

I bolš pryjemny vodar majuć kraski,

Čym ad jaje duchmianych vusnaŭ pach.

Lublu ja vielmi słuchać hołas miłaj,

Dy ŭciechi bolš mnie muzyka niasie.

Nie znaju, jak bahinia dzie chadziła,

Jana ž zvyčajna chodzić, jak usie.

I ŭsio ž, klanusia, nad jaje na sviecie

Nie adšukajecie nidzie kabiecin!

131

Ty, jak krasuni ŭ našym sviecie ŭsie,

Ŭładarnasciu svajoj tyranu roŭna.

Ty viedaješ, što ja ŭ tvajoj krasie

Najdaražejšy baču skarb cudoŭny.

Niachaj havorać, što smuhlavasć ščok

Nie stvorana dla pałkaha kachannia.

Hłynuŭšy moŭčki pry ludziach paprok,

Ja z im adzin spračajusia dazvannia.

Klanusia ja z addanasciu usioj

I uzdychanniem klatvu padmacuju,

Što sa svajoj smuhlavaj pieknatoj

Ty pryhažej za ŭsiakuju druhuju.

Ty nie smuhlavasciu čarniej za ŭsich —

Čarniej dušoju i u dziejach złych.

132

Lublu ja vočy čornyja tvaje,

U ich, spačucciem da mianie, žałoba.

I choć spakoju ŭ sercy nie staje,

Jano razviejać smutak moj mahło by.

Ni sonca jasnaje na ŭschodzie dnia,

Ni na zachodzie zorka Miłavica —

Tabie i napałovu nie raŭnia,

Kali žałoba ŭ vočach pramianicca.

O, kab ty serca apranuć mahła

Takim pakrovam smutku i samoty

I kab spahadaj da mianie była

Usia tvaja cudoŭnaja istota!

Paklaŭsia b ja, što charastvo ŭsio — čorna,

Niama nidzie krasy z tvajoju roŭnaj!

133

Ja praklinaju serca, što niasie

Dla našych sercaŭ smutak niečuvany.

Ci ž nie zdavolili ciabie usie

Maje pakuty i ciažkija rany?

Mianie zabraŭšy ŭ samaho siabie,

Tvaje biazlitasna karajuć vočy.

Kali ž i druha straciŭ, i ciabie, —

Dyk, značycca, ja pakarany trojčy.

Z jakim ja horam tolki nie znajom!

Tvajo imia mnie stała jak viaznica.

Dazvol dla druha być vartaŭnikom,

Kali pry mnie staiš ty vartaŭnicaj.

Nie zhodzišsia ty z dumkaju takoj!

I tak ja tvoj, a ŭsio majo — sa mnoj!

134

Zhadžajusia, što druh moj staŭ tvaim,

A ja ciapier — jak tvoj paddany byccam

Jaho žadannie — ja ž isnuju ŭ im! —

Kab ad ciabie jak-niebudź adłučycca.

Nie zhodna ty, i jon, pryznacca, nie:

Ty skvapnaja, a jon sumlenny nadta.

Jon — padpisaŭšy veksal za mianie,

A ty — lichviarskaj prahnasciu abniata.

Ciapier ciabie cikavić nie zakład,

Sama nie viedaješ, čaho b tam bolej!

Ja pierad druham vielmi vinavat, —

Cieraz mianie jon trapiŭ u niavolu.

Nad nami ŭłada poŭnaja tvaja:

Ŭ niavoli jon, biez voli z im i ja.

135

Imia majo ŭ sabie niasie «žadannie».

Ŭ im praha pałkaja, spakusa ŭ im.

Prymi ŭ svajo sałodkaje ŭładannie

Jaho, kab abjadnałasia z tvaim.

Niaŭžo ŭ takoj raskošnaj i cudoŭnaj

Nie znojdziecca kutočka dla mianie?

Choć mora cieraz kraj vadoju poŭna,

Pryniać patok daždžovy nie minie.

I ty, žadanniaŭ majučy nie mała,

Majo ŭ svaju skarbnicu prytuli,

Kab u ciabie jašče ich bolej stała,

A my samotnikami nie byli.

Svaich prychilnikaŭ nijak nie kryŭdzi,

Ŭ adzin strumień niachaj z ich kožny pryjdzie.

136

Kali duša tvaja svarycca stanie,

Što nabližaješ da siabie mianie,

Skažy ty joj, što ja tvaim žadanniem

Pavinien być, bo im byvaŭ raniej.

Žadanni majuć prava naradzicca,

Lubimaja, nie zhasła kab luboŭ.

Niachaj kachannia našaha skarbnicu

Jany iznoŭ napoŭniać da krajoŭ.

Ja nieprykmietny ŭ liku inšych, moža,

Ale admovaj serca nie tryvož.

Jano žadanniem pałkim dapamoža

Pabolšyć słodyč i tvaju usio ž.

Niachaj ad imieni luboŭ pačniecca:

Jaho palubiš, lubym stanie j serca.

137

Što natvaryła ty sa mnoj, luboŭ!

Mianie ty slepiš i sama slapaja,

Choć vočy znajuć, dzie b krasu znajšoŭ,

Zamiest dabra jakraz błahoje maju.

Kali, zbiantežany, ŭ zatocy ja

Svoj jakar kinuŭ na takoj miascinie,

Dzie karabiel idzie la karabla,

Dyk chto ž za heta adkazać pavinien?

Čamu dla serca vybity papar

Moh vydacca siadzibaj samaj vartaj

I vočy mknucca pad niapraŭdaj mar

Schavać manu haniebnuju uparta?

Vidać, što serca pry slapych vačach

Z chłusnioj zhubiła svoj praŭdzivy šlach.

14
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Шекспир Уильям - Sanety Sanety
Мир литературы