Выбери любимый жанр

Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick - Страница 26


Изменить размер шрифта:

26

– Bedziesz sie uczyl angielskiego: rano, w poludnie i wieczorem, z ksiazek i z plyt. W takim tempie pewnie jeszcze nigdy sie nie uczyles, ale tylko w ten sposob szybko opanujesz jezyk. Tymczasem wyrobie ci solidniejsze papiery. Z dokumentami Czerwonego Krzyza nie moglbys swobodnie podrozowac. Dopoki tego nie zalatwie, a ty nie zaczniesz rozumiec po angielsku, nie wychodz z domu.

Munro juz od dziesieciu dni wedrowal przez Gory Kaledonskie: z Inverness przez Ross, Cromarty i Sutherland. Dotarl w koncu do Lochinver, malego miasteczka nad brzegiem Morza Szkockiego, ktore rozciaga sie stad az po wyspe Lewis. Z Lochinver wykonal szosty juz telefon do domu Barry'ego Ferndale'a na przedmiesciu Londynu.

– Dobrze, ze dzwonisz – ucieszyl sie Ferndale. – Czy moglbys szybko wrocic do biura? Dyrektor naczelny chce z toba pogadac.

Munro obiecal wyruszyc w ciagu godziny. I rzeczywiscie powrocil do Inverness najszybciej jak mogl. Stad mial juz samolot do Londynu.

Byl piekny lipcowy poranek. W swoim domu na przedmiesciu Sheffield, wielkiego osrodka przemyslu stalowego w hrabstwie Yorkshire, pan Norman Pickering pocalowal jak co dzien na pozegnanie zone i corke, po czym odjechal samochodem do banku, ktorego byl szefem. Dwadziescia minut pozniej przed domem stanela mala furgonetka; napis na karoserii byl nazwa pewnej wytworni sprzetu elektrycznego. Z auta wysiedli dwaj mezczyzni w bialych fartuchach i ruszyli w strone drzwi frontowych. Ten, ktory szedl pierwszy, mial w reku tylko notes; drugi niosl duze tekturowe pudlo. Pani Pickering otworzyla drzwi i obaj mezczyzni weszli do srodka. Nikt z sasiadow nie zwrocil na to uwagi.

Po dziesieciu minutach czlowiek z notesem wyszedl, wsiadl do furgonetki i odjechal. Jego kolega pozostal w domu, najpewniej po to, aby zainstalowac przywiezione urzadzenie i sprawdzic jego dzialanie.

Pol godziny pozniej ta sama furgonetka zatrzymala sie w odleglosci dwoch ulic od banku Pickeringa. Kierowca, juz bez bialego fartucha, w ciemnoszarym garniturze typowego biznesmena, z walizeczka dyplomatyczna w reku, wszedl do banku i pierwszej z brzegu urzedniczce wreczyl biala koperte. Kobieta spojrzala na list, a poniewaz byl zaadresowany do pana Pickeringa, zaniosla go do gabinetu szefa. Biznesmen czekal cierpliwie. Po jakichs dwoch minutach dyrektor uchylil drzwi i rozejrzal sie po sali. Jego wzrok zatrzymal sie na oczekujacym biznesmenie.

– Pan Partington? – spytal. – Prosze wejsc.

Andrew Drake nie odezwal sie, dopoki nie zamknely sie za nim drzwi gabinetu. A kiedy przemowil, w jego glosie nie bylo ani sladu akcentu z rodzinnego Yorkshire; byl to glos gardlowy i twardy, znamionujacy raczej przybysza z kontynentu. Jego wlosy byly teraz marchewkoworude, a oczy ukryte za ciemnymi szklami w grubej oprawie.

– Chcialbym otworzyc konto – powiedzial – i podjac natychmiast czesc w gotowce.

Pickering wyrazil zdziwienie. Taka transakcje mogl rownie dobrze zalatwic kierownik dzialu.

– Chodzi o duze konto i duza transakcje – wyjasnil Drake i podsunal dyrektorowi czek. Byl to zwykly czek bankowy, wystawiony przez oddzial banku Pickeringa w londynskiej dzielnicy Holborn; opiewal na sume 30 000 funtow.

– Ach tak – rzekl Pickering. Takie pieniadze to juz rzeczywiscie byla transakcja na poziomie dyrektora. – A ile chce pan podjac?

– Dwadziescia tysiecy w gotowce.

– Dwadziescia tysiecy funtow w gotowce? – upewnil sie Pickering i siegnal po sluchawke. – Dobrze, ale bede musial oczywiscie zadzwonic do filii w Holborn i…

– Mysle, ze to nie bedzie potrzebne – przerwal Drake i podsunal mu londynska edycje “Timesa” z dzisiejsza data. Pickering tylko przez chwile patrzyl na gazete. Jego uwage przykulo natomiast cos innego, co podal mu Drake. Bylo to zdjecie, zrobione kamera polaroid. Na fotografii Pickering rozpoznal swoja zone, z szeroko rozwartymi z przerazenia, oczami, siedzaca w jego ulubionym fotelu przy kominku. Rozpoznawal tez fragmenty wlasnego salonu. Zona przytulala do siebie coreczke. Na jej kolanach lezal ten sam dzisiejszy egzemplarz “Timesa”.

– Zrobione godzine temu – wyjasnil Drake.

Pickeringowi zoladek podjechal do gardla. Zdjecie, ktore mial przed soba, nie bylo na pewno najwyzszej jakosci, ale wystarczajaco wyraznie pokazywalo na pierwszym planie reke mezczyzny trzymajaca karabin z obcieta lufa, wymierzona wprost w jego bliskich.

– Jesli podniesie pan alarm – powiedzial spokojnie Drake – policja przyjedzie tutaj, a nie do panskiego domu. Zanim tu wejda, zabije pana. A dokladnie za godzine… jesli wczesniej nie zadzwonie z wiadomoscia, ze jestem bezpieczny i mam pieniadze… tamten czlowiek pociagnie za spust. I niech pan nie mysli, ze to zarty. Jestesmy gotowi umrzec, jesli bedzie trzeba. Nalezymy do Frakcji Czerwonej Armii.

Pickering z trudem przelknal sline. Pod biurkiem, w zasiegu jego kolana, ukryty byl przycisk uruchamiajacy alarm. Spojrzal jeszcze raz na fotografie – i odsunal kolano jak najdalej od przycisku.

– Niech pan tu wezwie kierownika filii – mowil dalej Drake – i zleci mu otwarcie konta, zdeponowanie tego czeku i podjecie z kasy dwudziestu tysiecy funtow. Gdyby kierownik byl zdziwiony wysokoscia wyplaty, powie mu pan, ze to suma przeznaczona na wielka impreze reklamowa, w ktorej beda konkursy z nagrodami pienieznymi. Niech pan sie wezmie w garsc i dobrze to zagra.

Oczywiscie kierownik filii byl zdziwiony, ale jego pracodawca zachowywal sie przeciez calkiem normalnie: spokojny, moze tylko troche przygaszony. A i klient, mezczyzna w ciemnym garniturze, sprawial sympatyczne wrazenie. Przed oboma staly nawet szklanki napelnione dyrektorska sherry, i tylko rekawiczki na dloniach biznesmena mogly nieco dziwic przy tak cieplej pogodzie. Po trzydziestu minutach kierownik przyniosl pieniadze z podziemnego skarbca, polozyl je na biurku dyrektora i wyszedl. Drake powoli pakowal je do walizeczki.

– Zostalo jeszcze pol godziny – odezwal sie do Pickeringa. – Za dwadziescia piec minut zadzwonie do mego kolegi. Wtedy opusci on panski dom, nie czyniac nic zlego zonie i dziecku. Jesli jednak podniesie pan alarm wczesniej, bedzie strzelal najpierw do nich, a dopiero pozniej poprobuje swych sil z policja.

Po wyjsciu Drake'a pan Pickering siedzial jak skamienialy przez pol godziny. W rzeczywistosci Drake juz po pieciu minutach zadzwonil do jego domu z pobliskiej budki telefonicznej. Telefon odebral Krim. Usmiechnal sie do kobiety, lezacej na podlodze z rekami i nogami skrepowanymi tasma, i wyszedl. Zaden z nich nie uzyl juz furgonetki, skradzionej poprzedniego dnia. Krim odjechal motocyklem, zaparkowanym niedaleko przy szosie. Drake wzial z furgonetki kask, aby ukryc pod nim plomiennie rude wlosy, po czym wsiadl na inny motocykl, przygotowany w poblizu. Po polgodzinie obaj wyjechali z Sheffield. Porzucili swoje wehikuly na polnocnych przedmiesciach Londynu i spotkali sie ponownie dopiero w mieszkaniu Drake'a. Tutaj Andrew zmyl z wlosow czerwona farbe, a okulary potlukl na drobne kawalki.

Nastepne sniadanie Munro zjadl w samolocie lecacym z Inverness na poludnie. Kiedy plastikowe tacki byly juz puste, stewardesa zaczela roznosic swieza londynska prase. Siedzac w ogonie samolotu Munro nie mial szans na “Timesa” czy “Telegraph”, dostal jednak egzemplarz “Daily Express”. Na tytulowej stronie pisano o dwoch mezczyznach, zapewne Niemcach z Frakcji Czerwonej Armii, ktorzy z banku w Sheffield zrabowali 20 000 funtow.

– Skurwysyny! – skomentowal angielski nafciarz z Morza Polnocnego, ktory zajmowal miejsce obok Munro, uderzajac palcami w naglowek w “Expressie”. – Cholerne komuchy. Powywieszalbym ich wszystkich.

Munro zgodzil sie w duchu, ze istotnie predzej czy pozniej trzeba bedzie pomyslec o wieszaniu. Na lotnisku Heathrow wzial taksowke, ktora zawiozla go w okolice Firmy. Wszedl do budynku i skierowal sie prosto do pokoju Ferndale'a.

– No, stary, ta podroz zupelnie cie odmienila! – zawolal z nieklamanym podziwem Ferndale. Podsunal mu krzeslo i zrobil kawe. – Ale pogadajmy lepiej o tej tasmie. Pewnie umierasz juz z ciekawosci. A wiec tak, chlopie, jest najzupelniej autentyczna. Nie ma cienia watpliwosci. Wszystko sie zgadza. Byla straszna rozroba w ich Ministerstwie Rolnictwa. Wyrzucono szesciu lub siedmiu dygnitarzy. W tej liczbie jest pewnie rowniez ten nieszczesnik z Lubianki.

To oczywiscie potwierdza dane z tasmy – kontynuowal Ferndale. – Ale nie tylko to. Glosy tez sa autentyczne. Chlopcy z laboratorium stwierdzili to z cala pewnoscia. No i najwieksza bomba: jednemu z naszych ludzi, ktory pracuje w Leningradzie, udalo sie zrobic mala wycieczke na wies. Tam na polnocy nie uprawia sie wiele pszenicy, ale zawsze troche jest. Zatrzymal samochod na siusiu i wyrwal jeden klos takiego porazonego zboza. Trzy dni temu klos przyjechal tutaj w bagazu dyplomatycznym, a wczoraj wieczorem dostalem raport z laboratorium. Potwierdzili znaczny nadmiar tego Lindanu w korzeniu i w kielku.

Tak sie sprawy maja – podsumowal. – Trafiles na cos, co nasi amerykanscy kuzyni z wlasciwym sobie wdziekiem nazywaja cennym smieciem. W rzeczywistosci to szczere zloto, dwadziescia cztery karaty… Teraz Mistrz chce z toba pogadac osobiscie. A wieczorem wracasz do Moskwy.

Spotkanie z Sir Nigelem bylo przyjazne, ale utrzymane w tonie sluzbowego pospiechu.

– Dobra robota – powiedzial Mistrz. – O ile dobrze zrozumialem, ma pan nastepne spotkanie za dwa tygodnie.

Munro przytaknal.

– Ta operacja moze potrwac dlugo – kontynuowal Sir Nigel – dlatego lepiej, zeby znalazl sie pan znowu w Moskwie. Wcale sie nie zdziwie, jesli bedzie pan tam musial pozostac pare lat. A gdyby ten facet zaczal sie wykrecac, musi go pan przydusic. Chcemy z niego wycisnac wszystko, co sie da. Czy potrzebuje pan jakiejs pomocy, jakiegos zaplecza?

– Nie, dziekuje – odparl Munro. – Juz przy pierwszym spotkaniu informator oswiadczyl, ze bedzie rozmawiac tylko ze mna. Raczej nie chcialbym go zrazac w tej fazie przez wprowadzanie innych osob. Nie tez, zeby on sam mogl podrozowac tak, jak kiedys Pienkowski.

26
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Forsyth Frederick - Diabelska Alternatywa Diabelska Alternatywa
Мир литературы