Diabelska wygrana - Kat Martin - Страница 12
- Предыдущая
- 12/75
- Следующая
– Dziekuje, kochana siostro, za wotum zaufania. Zignorowala jego slowa. Ze scisnietym mocno zoladkiem zwrocila sie do hrabiego.
– Lordzie Falon, moj brat sluzyl w wojsku. Swiet¬nie strzela. Z pewnoscia ma pan przynajmniej odrobine instynktu samozachowawczego. Przeciez jesli pojedynek dojdzie do skutku, moze pan stracic zycie!
Damien zrozumial wszystko w lot. Znal reputa¬cje Rayne'a Stoneleigh i nie uwazal, by byla w naj¬mniejszym stopniu przesadzona. Znal rowniez wlasne mozliwosci. Nie ulega watpliwosci, ze nazajutrz ra¬no jeden z nich dwoch zostanie zastrzelony!
Zerknal na dziewczyne. Kaptur opadl jej na ple¬cy, geste kasztanowe wlosy lsnily w swietle ksiezy¬ca jak ciemna miedz. Nawet z zalzawionymi po¬liczkami wygladala cudownie. Oczami duszy ujrzal ja naga, poczul fale goraca w ledzwiach jak wtedy, gdy przyciskal ja do siebie.
– Rayne, prosze cie, blagam – wyszeptala. – Ko¬cham cie. Stracilam juz tate i Christophera. Nie chce stracic takze ciebie.
– To Falona spotka smierc. Mozesz byc tego pewna. Nikt inny bardziej na nia nie zasluguje.
Odwrocila sie w kierunku Damiena.
– Nie chce, zeby zginal ktorykolwiek z was – po¬wiedziala cicho, ponownie go zaskakujac, jak juz uczynila to tej nocy z tuzin razy.
Wciaz czul smak jej pocalunkow, perfumy o aro¬macie bzu… pamietal, jak na niego patrzyla po¬nad malym, oswietlonym swieca stolikiem. Pomy¬slal o slowach, ktore wypowiedziala, patrzac na niego dumnie, slowach, ktore dotknely go do zywego.
Teraz wbil wzrok w jej brata.
– Wiem, jak bardzo czeka pan na moj upadek – odezwal sie – ale istnieje inny sposob na zalatwienie tej sprawy.
– Czyzby? – zdziwil sie wicehrabia. – Jakiz to ni¬by sposob?
– Moze mi pan pozwolic zachowac sie honorowo i zgodzic sie oddac mi reke swojej siostry.
– Co takiego!? – wykrzyknela Aleksa.
– Pan oszalal – odparl Stoneleigh.
Damien pomyslal, ze to wcale nie jest takie sza¬lone. Ona wyladowalaby w koncu w jego lozu, a on, w najlepszym wypadku, mialby kontrole nad jej majatkiem. Zamczysko znajdowalo sie w rozpaczliwym stanie, a chociaz on sam wcale do biednych sie nie zaliczal, nie jest w stanie odbu¬dowac go do nalezytego stanu. Ktoz bylby bardziej odpowiedni, by sfinansowac te inwestycje, niz Aleksa Garrick, kobieta, ktora doprowadzila do smierci jego brata? Dodajac do tego przyjem¬nosci, jakie czerpalby z jej ponetnego ciala, czyz moglby sobie wymarzyc slodsza zemste?
– To bardzo racjonalne rozwiazanie. Byc moze nie jestem najlepsza partia w Anglii, ale mam hra¬biowski tytul. Malzenstwo ze mna zamknie usta plotkarzom i ocali reputacje Aleksy. Poza tym panska siostra nie bylaby tutaj, gdyby czegos do mnie nie czula. Czyz nie/moja kochana?
Popatrzyla na niego z wsciekloscia, lecz uciszyl ja twardym, ostrzegawczym,spojrzeniem.
– Wiem, ze jestes wzburzona, Alekso. Prosze tyl¬ko, abys mnie wysluchala. – Lord Falon odwrocil sie do jej brata. – Chcialbym porozmawiac z pan¬ska siostra na osobnosci.
– Nic z tego.
– Tylko piec minut. – Damien wykrzywil usta w usmiechu. – Jesli jutro ma byc ostatni dzien mo¬jego zycia, to chyba nie prosze o zbyt wiele.
Stoneleigh wciaz nie mogl sie zdecydowac.
– Nie martw sie, Rayne. Lord Falon nic mi nie zrobi.
Wicehrabia w koncu wyrazil swoja zgode ruchem glowy, po czym Damien odprowadzil Alekse kilka krokow na bok. Popatrzyla na niego nieufnie.
– W co grasz tym razem?
– To gra na smierc i zycie. – Zaczekal chwile, aby tresc jego slow do niej dotarla. – Jestem bar¬dzo dobrym strzelcem, Alekso. Jesli pojedynek sie odbedzie, twoj brat moze zginac.
Potrzasnela swoja ksztaltna glowka w odruchu sprzeciwu, ktory Damien mogl jedynie podziwiac, wiedzac, co dzis przezyla.
– A moze sie boisz? Moze to ty zginiesz?
– Moze… Ale chodzi o to, czy jestes gotowa podjac takie ryzyko. – Spogladal z gory na jej zlo¬ciste satynowe pantofelki. Byly mokre, zaniepoko¬il sie, ze zapewne jest jej zimno w stopy.
– Rayne ma piekna zone i cudowne dziecko. Nie chce, zeby cos mu sie stalo. Nie chce, zeby cos zle¬go stalo sie komukolwiek z nich.
– Wiec wyjdz za mnie. To jedyne wyjscie.
Dolna warga Aleksy drzala, wzrokiem szukala czegos w jego twarzy. Juz wyciagal do niej reke, jednak opanowal sie i spojrzal gdzies w bok.
– Poslubienie ciebie nie jest dla mnie zadnym wyjsciem – odrzekla w koncu. – Jestes najgorszego typu rozpustnikiem. Jestes klamca, a zapewne tak¬ze oszustem. Jakie czeka mnie zycie, jesli zostane twoja zona?
– Nie jestem mezczyzna, ktory sklada puste obietnice. Moge ci jedynie zagwarantowac, ze two¬ja reputacja zostanie ocalona i ze zostaniesz hrabi¬na. I ze, jako moja zone, bede cie bronil ze wszyst¬kich sil i nigdy nie bede cie zle traktowal. I moge jeszcze ci przypomniec, ze jesli mnie nie poslubisz, jutro rano twoj brat moze byc trupem.
– Chodzi ci o moje pieniadze, prawda? Od sa¬mego poczatku na to wlasnie polujesz.
– Nie zaprzecze, ze malzenstwo z dziedziczka jest niezwykle atrakcyjne, ale prosta prawda jest taka, ze nie mam ochoty ani'ilmierac, ani tez zabic kolejnego czlowieka. A ponad wszystko poslubie¬nie ciebie jest moja powinnoscia. W koncu to ja je¬stem tym dzentelmenem, ktory zrujnowal twoja reputacje
– Dzentelmenem?! Jestes diablem w stroju dzentelmena! – Zmierzyla go wzrokiem, przygry¬zajac wydatna dolna warge. W koncu westchnela. – Dobrze. Jesli Rayne rzeczywiscie chce tego poje¬dynku, poslubie cie, ale to bedzie malzenstwo pa¬pIerowe.
– Nic z tego. Bedziesz moja zona w kazdy moz¬liwy sposob, a jesli nie, to przyjme wyzwanie, jakie rzucil mi twoj brat. – Wykonal nonszalancki gest. – Kto wie, moze dopisze wam szczescie i to ja zgi¬ne… Jednak z drugiej strony…
– Jest pewien problem, ktorego nie wziales pod uwage.
– To znaczy?
– Nawet jesli powiem "tak", moj brat nie zgodzi sie na to malzenstwo.
Usmiechnal sie.
– Zgodzi sie, jesli go przekonasz, ze sie kocha¬my.
– Co takiego?
Wszyscy wiedza, jaki jest zadurzony w swojej wlasnej zonie. Zgodzi sie, jesli mu powiesz, ze mnie kochasz.
– Nie jestem az tak dobra aktorka
– Pomysl o zyciu, ktore w ten sposob ocalisz.
– Tylko ze to sie stanie za cene mojego wlasnego zycia.
Damien cicho syknal. To prawda. Jako jego zona bedzie bardzo nieszczesliwa. Bedzie ja zacia¬gal do lozka i ignorowal. Nic do niej nie czul. Pra¬gnal tylko jej pieniedzy oraz, oczywiscie, jej slod¬kiego ciala. Odczucia, jakie' wzbudzala, krotko¬trwale wyrzuty sumienia, o ktorego istnieniu daw¬no.zapomnial, nic dla niego nie znaczyly. Nie ob¬chodzila go, nie mogl sobie na to pozwolic.
– Aleks! – na podworku rozlegl sie kategoryczny okrzyk wicehrabiego.
Podeszla do niego niczym dumna mloda arystokratka w drodze na gilotyne
– Czy naprawde chcesz tego pojedynku? – spytala.
Oczywiscie. Ten czlowiek cie skompromito¬wal. Co wedlug ciebie moge zrobic?
Wedlug mnie powinienes pomyslec o Jocelyn i malym Andrew.
– Mysle o nich. Bronilbym ich honoru tak samo, jak bronie twojego.
Ach, ci mezczyzni! Nie sposob ich zrozumiec. Aleksa westchnela gleboko, kladac dlon na jego ramiemu.
Oboje wiemy, ze jest inny sposob, aby to zalatwic. Lord Falon chce mnie poslubic. Twierdzi, ze mnie kocha, a ja… no coz… ja jego tez kocham.
Aleks, na litosc boska. Falon to kanalia, czlo¬wiek bez zadnych zasad, nie mowiac o tym, ze uwiodl polowe kobiet w Londynie. Byl oskarzony o przemyt, a slyszalem nawet, ze to szpieg.
– Lady Jane mowi, ze wcale nie jest taki biedny, a ja slyszalam niemal rownie zle rzeczy na twoj te¬mat. – Rayne otworzyl usta, zeby zaprotestowac, ale mu nie pozwolila. – W kazdym razie to wszyst¬ko nie ma znaczenia. Najwazniejsze, ze lord Falon mnie kocha, a ja jego. Poza tym… mozliwe, ze no¬sze jego dziedzica.
Rayne zaklal ciezko.
– Mialem nadzieje… myslalem, ze byc moze… Policzki Aleksy splonely czerwienia. Widzac to, po raz drugi od bardzo dawna Damien poczul wy¬rzuty sumienia.
– Dobrze, Aleks. Wyjdz za niego, jesli naprawde tego pragniesz. Ja chce tylko, zawsze chcialem, wi¬dziec cie szczesliwa i ustabilizowana zyciowo. – Skierowal wzrok na Damiena i utkwil w nim zim¬ne spojrzenie. – Co do pana, moze byc pan pewny, ze bede sprawdzal, jak sie miewa moja siostra. Je¬sli zostanie skrzywdzona w jakikolwiek sposob, od¬powie mi pan za to.
Damien kiwnal glowa.
– Nigdy w to nie watpilem. Co do malzenstwa… trzy dni powinny wystarczyc, zeby wszystko zorganizowac.
Wicehrabia popatrzyl na siostre, ktora bardzo pobladla.
– A wiec kosciol parafialny w Hampstead w naj¬blizsza sobote – rzekl Stoneleigh. – Wikariusz jest starym przyjacielem rodziny. Dopilnuje, by cere¬monia przebiegla szybko i sprawnie.
Damien podszedl do Aleksy i ujal jej dlon. Byla zimna i szorstka: jak zimowy lisc. Po raz pierwszy zdal sobie sprawe ze znaczenia kroku, na ktory sie zdecydowal, zrozumial, co jej odbiera.
– Nie martw sie, Alekso – powiedzial cicho. – Wszystko bedzie dobrze. – Musnal jej drzaca reke ustami. Najwazniejszy byl Peter i osiagniecie wyznaczonego sobie celu. Ponownie pojawila sie szansa naprawienia wyrzadzonego zla, i tym razem Damien nie da sie juz odwiesc z raz obranej drogi.
Zmusil sie, by nie myslec o przerazonym wzroku Aleksy ani o jej drzacych dloniach.
- Предыдущая
- 12/75
- Следующая