Выбери любимый жанр

Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna - Страница 27


Изменить размер шрифта:

27

Zachodzace, jesienne slonce rozowym blaskiem rozswietlalo swiat i cieplym kolorytem zabarwialo twarze, kiedy radosna, szczesliwa, promienna Tereska zblizala sie do „Orbisu” na Brackiej. Byla spozniona prawie kwadrans, z czego nawet nie zdawala sobie sprawy. Juz z daleka ujrzala spacerujacego przed „Orbisem” Bogusia i zwolnila kroku, bo z przejecia ugiely sie pod nia kolana i zabraklo jej tchu. Bogus spojrzal w jej strone, zatrzymal sie i na twarzy jego ukazal sie wyraz zywego zainteresowania, zabarwionego uznaniem. Tereska miala w tym momencie wzrok jastrzebia.

Podobam mu sie – pomyslalo cos w niej w upojeniu. – A jednak…

Bogus zaczynal byc juz wsciekly, czekanie na dziewczyne bowiem bylo, jego zdaniem, bezdenna hanba. Zazwyczaj sam sie spoznial i mlode damy pokornie czekaly na niego. Tym razem przypadkowo zalatwil wszystkie sprawy wczesniej, niz sie spodziewal, juz od pietnastu minut idiotycznie przechadzal sie po ulicy, nie pojmujac, co wlasciwie ta Tereska sobie mysli. Spojrzal w strone, z ktorej powinna byla nadejsc, i ujrzal zjawisko.

Przed Tereska szla dziewczyna, jaka rzadko mozna spotkac na tym pelnym bledow swiecie. Miala wspaniale, dlugie, czarne wlosy, swietliste oczy, subtelna twarz, starannie opracowana w kolorze fiolkowym, ubrana byla w obcisle, skorzane, czarne spodnie i takiz zakiecik, w reku zas trzymala ciemnoczerwona roze na kilometrowej lodydze. Ogladali sie za nia wszyscy przechodnie plci obojga. Jednym rzutem oka Bogus ocenil calosc i juz od dostrzezonego widoku nie mogl sie oderwac. Idacej za dziewczyna Tereski w ogole nie zauwazyl.

Po dosc dlugiej chwili radosnie usmiechnieta Tereska zorientowala sie, ze Bogus wcale na nia nie patrzy i jego wyraz twarzy powinien ja raczej niepokoic niz zachwycac. Dopiero teraz dostrzegla dziewczyne i aczkolwiek dostrzegla ja z tylu, to jednak dziwne zimno w mgnieniu oka ogarnelo cale jej wnetrze. Zwolnila kroku jeszcze bardziej i zrobilo jej sie jakby odrobine niedobrze.

Cholera – pomyslala ponuro – czy ciagle cos mi musi wlazic w parade? Co on takiego w niej widzi? Trzeba ja obejrzec z frontu…

Przemagajac nieprzyjemny bezwlad konczyn przyspieszyla. Dziewczyna szla wolno, kierujac sie ku wejsciu do „Orbisu”. Tereska przyspieszyla bardziej, przebiegla obok niej i w galopie wpadla do srodka. Zderzyla sie z jakims panem, ktory az jeknal, i natychmiast zawrocila.

Bogus zauwazyl Tereske tylko dzieki temu, ze zaczela biec. Jej wyrazny pospiech ulagodzil nieco jego wscieklosc. Z drugiej jednak strony zirytowala go mysl, ze niepotrzebnie przyszla akurat teraz, gdyby jej bowiem nie bylo, natychmiast przystapilby do podrywania dziewczyny, jednej na tysiac, dokladnie w jego typie. Przekonany, iz Tereska spieszy do niego, zdumial sie niezmiernie, widzac, ze omija go i wpada do „Orbisu”. Dziewczyna weszla zaraz za nia. Bez chwili namyslu Bogus drugim wejsciem rowniez wszedl do srodka.

Teresce dziewczyna wydala sie sztuczna, lalkowata, wyzywajaca i obrzydliwa, rownoczesnie jednak poczula w sercu uklucie zazdrosci. Sama sobie wydala sie w porownaniu z nia zaniedbana, bezbarwna i nieatrakcyjna. Zakotlowaly sie w niej rozmaite uczucia, na ktore jak balsam splynela swiadomosc, ze Bogus jednak czeka na nia, a nie na te wampirzyce. Wyszla na ulice.

Na ulicy Bogusia nie bylo. Zaskoczona Tereska stala przed wejsciem i rozgladala sie, nie mogac zrozumiec, gdzie on sie podzial, skoro przed chwila byl. Niepewnie przeszla kilka krokow i znow stanela jak gromem razona mysla, ze nie zauwazyl jej, zniecierpliwil sie i poszedl sobie. Stala tak i nie byla w stanie ruszyc sie z miejsca.

Bogus w „Orbisie” uwierzyl wlasnie w Przeznaczenie. Dziewczyna kupowala w kasie bilet dokladnie na ten sam pociag, ktorym on zamierzal jechac jutro do Krakowa. Pospiesznie wyjal swoja miejscowke, otrzymana przed polgodzina.

– Dla tej pani prosze miejsce numer 73, jesli zechce pani byc tak uprzejma – powiedzial do kasjerki, stojac tuz za dziewczyna. – Mam nadzieje, ze jeszcze jest wolne?

Sam mial 71 i kupujac dostrzegl, ze 73 znajduje sie obok. Zaskoczona dziewczyna spojrzala na niego, w oczach jej ukazalo sie poblazliwe rozbawienie, zanim zdazyla cos powiedziec, kasjerka podala bilety, Bogus uklonil sie uprzejmie, podziekowal i odszedl.

Tereska wciaz stala na chodniku jak wlasny pomnik. Zalatwiwszy pomyslnie sprawe miejscowek, Bogus wpadl w szampanski humor.

– Gdziez ty giniesz? – wykrzyknal za jej plecami. – Najpierw spozniasz sie skandalicznie, a potem znikasz z oczu! Wchodzisz do srodka, w srodku cie nie ma, jak ty to robisz? Masz wyjatkowy talent do niespodzianek!

Wokol zmartwialej przed chwila Tereski swiat rozblysl na nowo olsniewajacym blaskiem, zniknely rzeczy i ludzie i pozostal tylko Bogus, patrzacy na nia rozesmianymi oczami. Szczescie wypelnilo ja od piet po czubek glowy.

– Weszlam tylko po to, zeby obejrzec to fioletowe widmo. To ty giniesz, byles tu i nagle cie nie ma.

Bogus dziwnie zesztywnial.

– Jakie fioletowe widmo? – spytal dosc wrogo.

– Te dziewczyne w czarnym garniturze…

Postponowania cudu Bogus nie mogl zniesc.

– Bardzo piekna dziewczyna – przerwal zimno i dodal bezlitosnie: – Wlasnie tak kobieta powinna wygladac. Mam zamiar ja poderwac.

Szczescie Tereski zgaslo jak zdmuchnieta swieca. Zostal kopec. Trupem padne od tych wstrzasow – pomyslala w naglym rozgoryczeniu. Kategorycznie postanowila poniechac tematu.

– Co z tym kinem? – spytala bardzo nieswoim glosem. – Idziemy?

– I to predko, bo sie spoznimy na kronike. Gdybym wiedzial, ze jestes taka punktualna, umowilbym sie z toba godzine naprzod!

Stlamszone szczescie zaczelo powoli rozkwitac na nowo. W wejsciu do kina Bogus objal ja ramieniem, wladczym, meskim gestem, ktory obudzil dreszcz upojenia. O tym poderwaniu gledzil niewatpliwie tylko tak sobie, przez przekore… Jest z nia, wreszcie jest z nia. Nie tak, co prawda, wyobrazala sobie wzajemnosc uczuc; Bogus prezentowal dziwny chlod, ale majac go pod reka, majac na niego jakis wplyw, mogla zywic nadzieje, trzeba go po prostu oczarowac, wydac sie interesujaca, zademonstrowac szerszy wachlarz zalet…

Film zaabsorbowal ja tak, ze zapomniala o wszystkim innym, nawet o tym, ze Bogus siedzi obok, natychmiast jednak po ukazaniu sie slowa koniec wrocila swiadomosc rzeczywistosci. Zaplonelo swiatlo, nie wiedziala, jak wyglada, z pewnoscia swiecil jej sie nos, ktorego czubek, zezujac, usilowala obejrzec. Refleks z tego nosa razil ja w oczy. Starajac sie nie odwracac na razie do Bogusia twarza, pospiesznie wyciagnela puderniczke, poszturchiwana w tloku obejrzala sie w lusterku, stwierdzila, ze ten przeklety nos jest dziwnie czerwony, i zdenerwowala sie tym okropnie. Nie byl to ten poziom urody, ktory uwazala za wskazane prezentowac. Bogus mial przeciez swoje wymagania…

Co gorsza, wszystkie tematy, jakie moglaby poruszyc, wydawaly sie nieciekawe, malo wazne, dziecinne. Szkola, dom, idiotyczne drzewka. Bogus zyl jakims zupelnie innym zyciem, znacznie bardziej urozmaiconym, pelniejszym, w ktorym stopnie w szkole, osiagniecia w pracy spolecznej, stosunki rodzinne i kolezenskie stanowily zaledwie margines bez znaczenia. Gdybyz przynajmniej w jej rodzinie cos sie przytrafilo, gdybyz rodzice rozwodzili sie wsrod awantur i wstrzasow, gdybyz ciotka Magda zamordowala swojego czwartego meza, gdybyz w klasie pojawil sie problem narkomanii albo chociaz alkoholizmu, gdybyz mogla miec w planach jakies dalekie i atrakcyjne podroze, gdybyz cokolwiek… A tu nic. Wszystko codzienne, malo wazne, zwyczajne…

Bogus wydawal sie jakby z lekka roztargniony. Zwierzyl sie jej, ze ma problemy z mieszkaniem, nadarza mu sie okazja wynajecia kawalerki, w ktorej moglby oddzielnie mieszkac, ale nie moze sie zdecydowac, bo jeszcze nie wie, czy dostanie sie na studia w Warszawie czy we Wroclawiu, czy jeszcze gdzies indziej. Mieszkania z rodzicami ma juz calkowicie dosc i powinien cos postanowic, bo jego przyjaciel jedzie na dwa albo trzy lata za granice i te kawalerke chcialby komus zostawic. Jednak jesli nie uda mu sie zalatwic studiow w Warszawie, to i tak bedzie oddzielnie mieszkal, nawet w innym miescie, ale jesli za rok uda mu sie przeniesc tu z powrotem, to co wtedy? Dobrze byloby te kawalerke miec w zapasie, tylko nie wiadomo, czy rodzice zgodza sie za nia placic, jesli bedzie stala pustka.

27
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Chmielewska Joanna - Zwyczajne zycie Zwyczajne zycie
Мир литературы