Выбери любимый жанр

Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna - Страница 17


Изменить размер шрифта:

17

Tereska zdziwila sie jeszcze bardziej, nie okazujac przy tym zbytniego zainteresowania.

– Nie wiem. Ona rozpacza nad wszystkimi dziecmi grupowo. Dlatego w ogole to robimy, bo te drzewka maja byc dla Domu Dziecka. Tam, gdzie ona mieszka, w tym ich baraku, jest jakies dziecko, ktore ma matke alkoholiczke czy cos takiego. Jesli cie to interesuje, spytaj Okretki, powiem jej, zeby jutro przyszla. Czy ja moge wreszcie isc spac?

– Alez mozesz, oczywiscie, ze mozesz…

Skruszona krzywdzacymi podejrzeniami, ktorym pozwolila sie w sobie rozwinac, pani Marta w ramach cichej ekspiacji uznala za sluszne pomoc corce. Omowila rzecz z mezem i pan Kepinski zalatwil wypozyczenie furgonetki bagazowej, ktora przywiozla za jednym zamachem trzysta sadzonek, zaofiarowanych przez jego przedwojennych znajomych z okolic Bledowa, i ktora mogla posluzyc dwa razy w tygodniu w godzinach popoludniowych do przewozenia drzewek z okolic Warszawy.

Trzysta sadzonek uszczesliwilo Tereske niebotycznie. Jej gwaltowny protest natomiast przeciwko propozycji systematycznego ulatwiania transportu obudzil smiertelne zdumienie obojga rodzicow. Upor, jaki wykazywala w kwestii pracy w poznych godzinach wieczornych, wydawal sie wrecz niepojety. Wlaczona do dyskusji na ten temat Okretka, przezornie unikajaca wtracania sie, uczynila wrazenie istoty co najmniej niedorozwinietej i calkowicie pozbawionej wlasnego zdania.

– Ty chyba przesadzasz – powiedziala ostroznie, kiedy juz, uwolniwszy sie od natrectwa starszego pokolenia, wlokly swoj pojazd do wsi za Wilanowem. – Przeciez w ten sposob bedziemy to zalatwialy jeszcze dlugo po sadzie ostatecznym. W koncu nic sie nie stanie, jesli nawet raz przyjdzie i dowie sie, ze cie nie ma. Moze przyjsc nastepnego dnia.

Tereska spojrzala na nia ponuro i nic nie odpowiedziala, z gorycza myslac, ze nawet Okretce nie jest w stanie wyjasnic tak prostej rzeczy: Bogus wcale nie przyjdzie nastepnego dnia. W ogole nie powie, kiedy przyjdzie, znow zniknie, nie wiadomo na jak dlugo, i ona znow bedzie beznadziejnie czekac. Nie zmieni sytuacji, nie wywrze na niego zadnego wplywu, dopoki go nie zobaczy. Zobaczyc go wreszcie musi, bo inaczej cos jej peknie, serce czy moze cos innego. On sie nie bedzie wysilal, jemu nie zalezy, to ona sie musi postarac… Musi cos wymyslic, i to szybko!

Rownoczesnie zdawala sobie sprawe, ze taki uklad nie stawia jej w najlepszym swietle, nie jest dla niej ani korzystny, ani mily, scisle biorac jest wrecz haniebny i absolutnie nie powinna go tolerowac. Powinna tego Bogusia wybic sobie z glowy raz na zawsze i zapomniec o jego istnieniu, ale wiadomo przeciez, ze nie moze. A takze nie chce. Slodycz rozpaczy, rozkosz tej meki oczekiwania, urok nadziei, to wszystko razem stanowi cos, czego nie chce i nie potrafi sie wyrzec. Mozliwe, ze dla innych to nie ma zadnego sensu, dla niej ma, i Okretka, chociaz przejawia do tego wszystkiego takie jakies kretynsko racjonalne podejscie, jesli nawet nie moze tego zrozumiec, to przynajmniej powinna sie z tym pogodzic.

– Ja ci sie w ogole dziwie – ciagnela Okretka, nie mogac sie doczekac odpowiedzi. – Nie mowie, co ty w nim widzisz, bo rzeczywiscie on jest atrakcyjny, ale w koncu wiadomo, ze mozesz sobie znalezc byle kogo innego. – Zepchnela stol na pobocze, zatrzymala sie i usiadla na blacie. – Jezeli on sie tak glupio zachowuje, to ja bym na twoim miejscu juz dawno plunela na niego. Kto to widzial!

Tereska usiadla obok niej.

– Nikt nie widzial – przyznala. – Zalezy mi na nim i koniec.

– To jemu powinno zalezec, a nie tobie. Stefan do ciebie oczami przewraca…

– Totez czekam, az stana mu w slup i tak juz zostanie. Sama mowilas, ze Stefan jest podobny do przedwojennej, zaglodzonej kozy!

– No to co? Ale jakbys chciala, toby cie po pietach calowal. A Danki brat, to uwazasz, ze z jej powodu tak dookola szkoly lata?

– Nie wiem, z czyjego powodu, i nic mnie to nie obchodzi.

– A ten czarny Andrzej, ktory na lbie staje, zebys wreszcie poszla na prywatke do Magdy…

– Odczep sie. Andrzej jest zwyczajnie chamowaty i ma zeza…

– Nieprawda, wcale nie ma zeza! Tylko ma tak oczy osadzone. Blisko siebie.

– To niech mu sie oddala. Dla mnie to zez. Dance nie ujmuje, ale jej brat jest malo inteligentny, w ogole nie mozna z nim rozmawiac. Wszyscy razem moga sie wypchac trocinami i tluczona porcelana. Zaden mi sie nie podoba.

– No, a Bogus?

Tereska milczala przez chwile, po czym westchnela ciezko.

– Juz ci mowilam – powiedziala znekanym glosem. – Przez cale zycie marzylam o facecie, ktory by mial trzy zalety. Ktory by byl szalenie przystojny, nadzwyczajnie inteligentny i bardzo dobrze wychowany. Bogus jest pierwszy taki.

– I uwazasz, ze to wystarcza? – spytala Okretka z powatpiewaniem, przyjrzawszy sie jej krytycznie.

Tereska podparla brode rekami, opierajac lokcie na kolanach.

– Okazuje sie, ze to za malo – rzekla posepnie. – Potrzebna jest jeszcze czwarta zaleta. Zeby mu na mnie zalezalo…

Okretka potepiajaco pokiwala glowa.

– Przystojny, inteligentny i dobrze wychowany. I zeby mu na tobie zalezalo. I juz? I reszta cie nie obchodzi? Wszystko ci jedno, jaki bedzie mial charakter, zawod, wyksztalcenie?

Tereska pokiwala glowa tak energicznie, ze stol na kolkach ruszyl i zjechal czesciowo do rowu.

– A juz. Mysl logicznie. Bedzie mu na mnie zalezalo. Mnie na nim tez. Jezeli bedzie inteligentny, to potrafi zdobyc wyksztalcenie, bedzie umial i pracowac, i urzadzic sie w zyciu, i w ogole bedzie rozumial, co trzeba. Jezeli bedzie dobrze wychowany, to bedzie sie do mnie uprzejmie odnosil i odpowiednio mnie traktowal. Latwo z nim bedzie wszystko uzgodnic, wspolzyc i co tylko chcesz. Niby czego jeszcze potrzeba?

Wyciagnely stol z plytkiego rowu i ruszyly w dalsza droge.

Sposob poslugiwania sie pojazdem zmodyfikowaly juz od pierwszych dni. Odwrociwszy wehikul tylem do przodu i trzymajac sie zelaznego draga, jechaly na nim, odpychajac sie z kazdej strony noga jak na hulajnodze. Metoda byla znakomita, wydatnie zwiekszala tempo podrozy, ale mozliwa byla do stosowania tylko na dosc rownym terenie i przy ograniczonym ruchu samochodowym.

– Piekna kobieta moze sobie pozwolic na to, zeby byc kompletnie glupia – powiedziala Tereska ni z tego, ni z owego, po dosc dlugiej chwili milczenia. – Brzydka musi byc inteligentna i wyksztalcona.

Okretka co najmniej przez minute na zmiane krecila i kiwala glowa z powatpiewaniem, wahaniem i niepewnie.

– Tyle naraz przyszlo mi na mysl, ze nie wiem, co najpierw – oswiadczyla z niezadowoleniem. – Wcale nie wiem, czy mnie by sie podobal facet, ktoremu chodzi tylko o to, zeby ona byla piekna, i nie interesuje go, ze jest glupia.

– Duzo roznych na to leci.

– To jest taka specjalna kategoria facetow. Mnie to nie odpowiada.

– Przestan wierzgac, zakret przed nami… Nie chodzilo mi o facetow, tylko o kobiety jako takie. Jedne sa piekne, a drugie nie i nie ma na to sily.

– Tez mi odkrycia dokonalas… W kazdym razie mnie by to nie odpowiadalo, zeby ten jakis wolal, zebym ja byla glupia – upierala sie Okretka, wprawiajac pojazd na nowo w ruch za zakretem smierci.

Tereska sie zniecierpliwila.

– Mnie tez nie, ale mozliwe, ze to dlatego, ze po prostu jestesmy za malo piekne. Mamy inne podejscie do zycia. Moim zdaniem, powinnysmy byc madre i inteligentne. Na wstrzasajaca urode nie mamy, zdaje sie, duzych nadziei, wobec czego musimy sobie dopracowac inteligencje i wyksztalcenie. Mamy pewne szanse.

– Aha – przyswiadczyla zgryzliwie Okretka. – Szczegolnie na przykladzie Bogusia to sie u ciebie rzuca w oczy…

– Totez wlasnie – powiedziala Tereska uczciwie – Dlatego mi to wszystko w ogole przyszlo do glowy. Nie wiem, jak to zrobic, ale koniecznie musze byc inteligentna, madra i wyksztalcona…

Odpychajac sie z kazdej strony noga, jedna prawa, a druga lewa, oddalaly sie coraz bardziej w kierunku Wilanowa. Blat na kolkach trzeszczal, zgrzytal i hurgotal.

17
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Chmielewska Joanna - Zwyczajne zycie Zwyczajne zycie
Мир литературы