Diabelska wygrana - Kat Martin - Страница 3
- Предыдущая
- 3/75
- Следующая
– A moze najwieksza atrakcje stanowi niebezpie¬czenstwo, to, ze robisz cos, czego zabronilby ci brat?
– Moj brat juz jakis czas temu przestal sie wtra¬cac w moje zycie. To prawda, ze jest troche nad¬opiekunczy, ale to dlatego, ze mnie kocha.
– To musi byc mile – powiedzial – miec kogos, komu tak zalezy.
– A czy jest ktos, komu zalezy na tobie? Usmiechnal sie kacikiem ust, ust stanowczych, jak zauwazyla, ale tez bardzo meskich i niezwykle pieknych.
– Nie ma. Kiedys byla osoba, na ktorej bardzo mi zalezalo, osoba, ktorej szczescia pragnalem bardziej niz wlasnego.
– Kobieta?
– Nie.
O dziwo, poczula ulge. Chciala dowiedziec sie, kogo tak bardzo kochal, ale widziala w jego oczach, ze nie doczekalaby sie odpowiedzi.
– Po co przyjechales do Londynu? Chyba nie po to, by brylowac w towarzystwie?
– Mialem tu do zalatwienia pewna sprawe. Chcialem zostac tylko przez tydzien. I wtedy w ope¬rze zobaczylem ciebie i postanowilem przedluzyc swoj pobyt.
Poczula lekkie laskotanie w zoladku. Bylo to dziwne wrazenie, od ktorego szybciej zabilo jej serce, a dlonie zwilgotnialy.
– Dlaczego jestes…
– Dosc tych pytan, Alekso. Nie mamy zbyt duzo czasu. – W jednej chwili przywarl do niej cialem, obejmujac ja w talii, dotykajac swoimi dlugimi no¬gami jej ud. Spojrzal jej prosto w oczy i przywarl ustami do jej ust w ognistym pocalunku. Zabraklo jej tchu, pocalunek byl goracy, niesamowicie meski, zarazem stanowczy i delikatny. Aleksa poczula dreszcze. Damien wykorzystal ten moment, wsunal jezyk do jej ust, posylajac plomienna fale, ktora ogarnela cale jej cialo. Smakowal ja, spijal wzbu¬dzone w niej pozadanie, odbierajac jej powietrze. A potem ujal w dlonie jej twarz i wdarl sie w jej usta jeszcze glebiej, az caly swiat zawirowal jej w oczach. Piescil ja jezykiem, zawlaszczajac nia tak, jak nigdy dotad zaden mezczyzna nia nie zawladnal.
Aleksa wyrzucila z siebie gardlowy protest – a mo¬ze dzwiek ten znamionowal niespelniona tesknote?
Na kilka sekund przylgnela do niego niepewna, co sie dzieje, lekajac sie tego wysokiego, sniadego mezczyzny oraz uczuc, ktore w niej wzbudzal, zas najbardziej lekajac sie samej siebie.
Boze, co ja wyprawiam? Drzala na calym ciele, z trudem stala na nogach, ktore w kazdej chwili mogly odmowic posluszenstwa, w koncu oderwala sie od niego i chwiejnie cofnela o krok. Poczula, jak na jej policzki splywa goracy rumieniec, bezpo¬sredni dowod na to, co wlasnie przed chwila uczynila. Aleksa zrobila krok do tylu i uderzyla mezczyzne w twarz, az odglos rozszedl sie po ca¬lym ogrodzie. Odwrocila sie, zeby odejsc, lecz Da¬mien zlapal ja za reke
– Aleksa…
– Pusc mnie.
Powoli rozluznil uchwyt.
– Przepraszam. Wiem, ze nie powinienem byl tego robic…
– Ale to nie zmienia faktu, ze zrobiles. Westchnal lekko.
– To bylo zapewne cos w rodzaju testu. – Potarl policzek dlugimi palcami. – Jesli to jakakolwiek pociecha, to wypadl celujaco.
Aleksa milczala. Doskonale znala takie testy.
Sama od lat testowala mezczyzn, ale zaden z nich nie zdal egzaminu.
– Musze wracac. – Wciaz wewnetrznie drzaca, wyprowadzona z rownowagi skierowala sie do wyj¬scia. Damien doskoczyl do niej dwoma susami.
– Nie musisz uciekac. Obiecuje, ze to sie juz nie powtorzy… chyba ze sama zechcesz.
Odwrocila sie, by spojrzec mu w twarz, i spo¬strzegla, jak swiatlo ksie~ca odbija sie delikatnie od rysow jego ciemnej twarzy.
– Nic z tego nie rozumiem. Czego ode mnie chcesz?
Przez chwile nie odpowiadal.
– Szczerze mowiac, sam nie mam pewnosci.
Znala to uczucie. Sama nie byla pewna, czego chce od niego.
– Kiedy znowu cie zobacze? – naciskal. Jego oczy blyszczaly w ciemnosci glebokim blekitem.
Powiedz mu, ze nie mozesz, ze nie chcesz go wiecej widziec. Powiedz, ze w najmniejszym stop¬niu nie jestes zainteresowana, by kontynuowac to niedorzeczne zauroczenie.
– Lady J ane Thomhill urzadza w srode wieczo¬rem male przyjecie towarzyskie. Jesli mialbys ochote przyjsc…
– A twoj brat?
– Rayne i jego zona maja inne plany na ten dzien.
Damien usmiechnal sie rozbrajajaco, siegnal po jej dlon i uniosl do swoich ust. Nawet przez re¬kawiczke poczula cieplo jego warg, a jej ramie po¬krylo sie gesia skorka.
– Mozesz byc pewna, ze tam bede.
Aleksa odwrocila sie ponownie sploniona i szyb¬ko odeszla. Przez cala droge do domu czula na so¬bie spojrzenie jego swidrujacych niebieskich oczu.
– Zaprosilas go tutaj? – Jane nie mogla opano¬wac zdumienia. – Moj ojciec bedzie wsciekly! – Siedzialy w sypialni J ane na rozowej satynowej narzucie w nogach lozka z wysokim baldachimem. Wlasnie wrocily do domu ksiecia przy Grosvenor Square, zrzucily wieczorowe suknie i teraz mialy na sobie dlugie bawelniane koszule nocne.
– Twoj ojciec pomysli, ze ktos inny go zaprosil. Jego ksiazeca mosc jest dzentelmenem w kazdym calu i na pewno nie poprosi hrabiego, zeby sobie poszedl.
– Zapewne masz racje.
– Musze sie dowiedziec, czego on chce, o co mu chodzi. Po prostu musze wiedziec, czy…
– Czy co?
– Czy naprawde jest taki okropny? Kiedy na nie¬go patrze, widze… widze cos, sama nie wiem co. Po prostu nie wierze, ze on naprawde moze byc ta¬ki zly, jak o nim mowia.
– Lepiej w to uwierz. Ten mezczyzna to pozba¬wiony skrupulow dran i zatwardzialy kawaler.
– Rayne byl taki sam, a takze jego najlepszy przyjaciel, Dominic Edgemont, markiz Graven¬wold. A zobacz, jakimi okazali sie wspanialymi mezaml.
– Chyba nie myslisz o nim powaznie jako o kandydacie do zamazpojscia?
– Tego nie powiedzialam, prawda?
– Nie, ale tak to wyglada.
Aleksa przesunela dlonia po ciezkiej, rozowej narzucie.
– Wiem, ze tego nie aprobujesz, ale nic na to nie poradze. Jesli rzeczywiscie jest taki zly, jak myslisz, z pewnoscia odkryje prawde. Tymczasem lord Fa¬lon jest pierwszym mezczyzna, dzieki ktoremu po¬czulam, ze naprawde zyje.
– Miec wrazenie, ze sie naprawde zyje, to jedno, a wyladowac z nim lozku to juz zupelnie co innego.
– Jane!
– Coz, taka jest prawda. Powinnas uwazac, moja droga, obie dobrze o tym wiemy.
Jane byla starsza od Aleksy i z pewnoscia nie mozna o niej powiedziec, ze byla naiwna. Ku wiel¬kiemu rozczarowaniu ojca postanowila nie wycho¬dzic za maz, twierdzac, ze jeszcze nie poznala od¬powiedniego mezczyzny. Lecz sezon towarzyski dopiero sie rozpoczal. J ane byla ladna, zgrabna, a ze wzgledu na majatek i wplywy ojca o jej przychylnosc bezustannie zabiegala cala rzesza konkurentow. Byc moze w najblizszym czasie Jane bedzie gotowa, aby dokonac wyboru.
Aleksa pochylila sie i usciskala znacznie nizsza przyjaciolke
– Bede uwazac. Obiecuje
Byl juz niemal swit, kiedy Damien wrocil do apartamentu, ktory wynajal na czas trwania se¬zonu, w hotelu Clarendon, jednym z najbardziej prestizowych w Londynie. Sciany byly wylozone boazeria z ciemnego drewna, podlogi pokrywaly perskie dywany, co nadawalo temu miejscu bardzo meski charakter, a zarazem przypominalo mu o rodzinnym domu, lagodzac nieco awersje do za¬tloczonych ulic, halasu i smrodu miasta.
Lokaj otworzyl przed nim drzwi z cietego szkla.
Wszedl do pograzonego w polmroku holu, gdzie za zrodlo swiatla sluzylo kilka pozlacanych swiecz¬nikow. Damien ledwie to zauwazyl, skupiajac my¬sli na minionym wieczorze. Spotkanie z dama w ogrodzie sprawilo, ze jego cialo bylo napiete ni¬czym cieciwa luku.
Od wielu dni chodzil za nia, obserwowal kazdy jej ruch, rozmyslajac o nagrodzie, jaka w koncu od niej zdobedzie. Po pocalunku, po jej ognistej na niego reakcji, poczul, ze potrzebuje kobiety. Bardzo. Wczesniej odwiedzil Satynowa Podwiaz¬ke, zaplacil sowicie za mala, sliczna kurtyzane o ciemnokasztanowych wlosach i pozwolil, by za¬spokoila jego zadze. Teraz po raz pierwszy od bar¬dzo dawna czul sie rzeski, wypoczety i gotowy do kontynuowania swojej kampanii.
Wchodzac po schodach wylozonych rozanym drewnem, usmiechnal sie nieznacznie. Spotkanie w ogrodzie wypadlo nawet lepiej, niz sobie zapla¬nowal. Oczywiscie nie mial zamiaru calowac Alek¬sy. Ostatnia rzecza, jakiej sobie zyczyl, bylo zraze¬nie do siebie tej kobiety.
Wsunal klucz do ciezkiego, mosieznego zamka, a wtedy jego usmiech nieco stwardnial, zdlawiony nuta goryczy. Od poczatku wiedzial, ze Aleksa Garrick nie wystraszy sie tak latwo. Byla przyzwy¬czajona do sterowania mezczyznami, zabawiania sie ich uczuciami, prowadzenia gry zwanej flirtem.
Zanim doszlo do pocalunku, zastanawial sie, czy ona wciaz jest dziewica, ale potem nie mial juz cie¬nia watpliwosci, bo drzenie jej ciala powiedzialo mu, ze nigdy dotad nie zaznala prawdziwej na¬mietnosci. Ale fakt, ze byla nietknieta, czynil te zdobycz jeszcze slodsza.
Pomyslal o ich nastepnym spotkaniu, do ktorego mialo dojsc za kilka dni w palacu ksiecia Dan¬dridge w Grosvenor. Jesli wszystko pojdzie dobrze, zanim nastanie noc, Aleksa Garrick stanie sie jego dluzniczka. A bedzie to dlug ogromny.
To byl kolejny klucz do niej, jaki odkryl. Pan¬na Garrick lubila stoly obite zielonym suknem. Lu¬bila je odrobine za bardzo. Zwykle towarzyszyl jej brat, ktory pilnowal, by nie grala za ostro i nie popa¬dla w tarapaty. Lecz skoro wicehrabiego nie bedzie w polu widzenia, a mysli Aleksy beda krazyc wokol rozwijajacego sie miedzy nimi zauroczenia, trudno przewidziec, jaka kwote moze przegrac.
Nie w tym rzecz, ze byla zlym graczem. Jesli doj¬dzie do gry, zamierzal ja oszukac.
Damien zamknal drzwi do swojego nieduzego, lecz eleganckiego apartamentu. Bylo w nim nieco duszno, lecz otwarcie okien wpusciloby' do srodka jedynie ciezkie londynskie powietrze. Zalowal, ze nie jest w domu, w zamku Falon, w salonie z wido¬kiem na ocean, ze nie oddycha swieza bryza zrywa¬jaca sie z morskich fal.
- Предыдущая
- 3/75
- Следующая