Tajemnica Pana Pottera - Hitchcock Alfred - Страница 9
- Предыдущая
- 9/32
- Следующая
– Czy on ich zna? – zapytal Bob.
Jupiter szczypnal dolna warge, starajac sie przypomniec sobie kazdy szczegol sceny.
– Trudno mi powiedziec z pewnoscia, czy sie nawzajem rozpoznali. Kierowca, ktory sprawial wrazenie Europejczyka, pytalo droge, a pasazera, dziwnego, kompletnie lysego czlowieka, cos jakby podekscytowalo. Rozmawial chwile z kierowca w jakims obcym jezyku. Garncarz stal obok mnie i zacisnal reke na medalionie, ktory zawsze nosi. Kiedy tamci odjechali, powiedzial, ze sie zle czuje. Poszedlem przyniesc mu wode, a kiedy wrocilem, juz go nie bylo.
– Czy kiedy przyjechal do skladu, czul sie dobrze? – zapytal Bob.
– Bardzo dobrze. Oczekiwal gosci i to go chyba cieszylo. Ale po zjawieniu sie tych dwoch, jadacych do Domu na Wzgorzu…
– …znikl! – dokonczyl Bob.
– Tak. Teraz sie zastanawiam, czy chwycil ten medalion odruchowo, czy tez staral sie go ukryc?
– Na tym medalionie jest orzel, prawda? – zapytal Bob.
– Tak, orzel z dwiema glowami – potwierdzil Jupiter. – Moze to nie miec zadnego znaczenia, ale rownie dobrze moze to byc jakis rodzaj symbolu, rozpoznawalny dla tych mezczyzn z samochodu.
– Moze to jakis herb – dodal Bob. – Europejczycy lubuja sie w herbach. Maja herby z lwem, jednorozcem, sokolem, najrozmaitsze.
– Czy mozesz to sprawdzic? – zapytal Jupe. – Pamietasz, jak wyglada orzel garncarza?
Bob skinal glowa.
– W bibliotece mamy nowa ksiazke o heraldyce. Jezeli znajde w niej herb z dwuglowym orlem, poznam, czy to ten sam.
– Dobrze – powiedzial Jupiter i zwrocil sie do Pete'a: – Znasz, zdaje sie, pana Holtzera.
– Tego od nieruchomosci? Kosze mu od czasu do czasu trawnik. Dlaczego o to pytasz?
– Jest jedynym agentem handlu nieruchomosciami w Rocky Beach. Jesli ktos sie wprowadzil do Domu na Wzgorzu, pan Holtzer powinien o tym wiedziec. Moze wie takze, kim sa ci ludzie.
– Jutro chyba nie bedzie mnie potrzebowal do koszenia trawy, ale jego agencja jest otwarta w niedziele. Wpadne do niego.
– Swietnie – powiedzial Jupiter. – Ciocia Matylda, o ile sie nie myle, wybiera sie jutro do pani Dobson do gospody “Morska Bryza” w charakterze jednoosobowego komitetu powitalnego. Pojade z nia i przy okazji bede mial na oku rybaka-amatora z brazowym fordem.
– Kolejny podejrzany przybysz? – zapytal Bob.
Jupiter wzruszyl ramionami.
– Byc moze. Mozliwe tez, ze przyjechal z Los Angeles tylko na jeden dzien. Jesli jednak zatrzymal sie na dluzej, a Dom na Wzgorzu zostal wynajety, mamy w Rocky Beach pieciu nowo przybylych. Przyjechali tutaj tego samego dnia i ktorys z nich wlamal sie do domu garncarza.
- Предыдущая
- 9/32
- Следующая