Tajemnica Kaszl?cego Smoka - Hitchcock Alfred - Страница 36
- Предыдущая
- 36/36
Jupe przytaknal.
– Ona otwierala tez i zamykala zewnetrzne, zamaskowane wrota do groty. Wydawala dwa dzwieki wysokiej czestotliwosci, rozniace sie wysokoscia. Ale, prawde mowiac, to ona wlasnie spowodowala, ze Shelby wpadl we wlasne sidla.
– Jakim sposobem?
– Jego eksperymenty z bezglosnym gwizdkiem przyciagnely do niego psy z calej okolicy. Psy, jak pan wie, slysza dzwieki wysokiej czestotliwosci, niedostepne dla ludzkiego ucha. Seter pana Allena przybiegl do niego pierwszej nocy, jak tylko zostal wypuszczony z tej psiej przechowalni. Shelby byl tym zaskoczony, poniewaz przypuszczal, ze Allen przebywa jeszcze w Europie. Jego powrot oznaczal, ze trzeba sie spieszyc. Tej samej nocy bezglosny gwizdek Shelby'ego przyciagnal takze inne psy z sasiedztwa. Shelby nie mogl sie ich pozbyc, a mial przed soba kupe roboty – przygotowanie smoka, wydrazenie otworu z tunelu do bankowej piwnicy, no i oczyszczenie torowiska. Wolal nie ukatrupiac psow, jak chcieli Morganowie, ale uspil je, dodajac jakies srodki uspokajajace do pozywienia.
Pan Hitchcock zadumal sie na dluzsza chwile.
– Powiedzieliscie mi, ze ten smok ryczal. Czy jego ryki zrodzily sie tylko w waszej wyobrazni?
Bob potrzasnal glowa.
– Nie, nie calkiem. Te ryki i cala masa innych rzeczy, na przyklad odslanianie szyby w przedniej czesci smoka, uruchamiane byly przyciskami na tablicy rozdzielczej. A Jupe, aby tylko zmusic smoka do jazdy, naciskal wszystkie guziki, jakie tylko tam znalazl.
– Wrocmy jeszcze do pana Cartera – powiedzial Alfred Hitchcock. – Czy po tym, jak uciekajace psy zwalily go z nog, udalo mu sie wydostac z jaskini?
– Tak – odparl Pete. – Kiedy poszlismy tam, zeby pozbierac nasz sprzet, juz go nie bylo.
Pan Hitchcock kiwnal glowa.
– Czy rzeczywiscie jest on potomkiem tamtego Cartera, ktory zaczal budowac tunel i stracil na nim swoj majatek?
Jupe usmiechnal sie.
– Tak. Ale choc wiedzial o istnieniu tunelu, nigdy nie udalo mu sie ustalic, gdzie on sie znajduje. Znal tylko pierwsza jaskinie i zastawione deskami przejscie do malej pieczary. Bez przerwy weszyl po okolicy, totez Shelby'ego i Morganow bardziej niepokoila jego osoba niz my trzej. Moze dlatego, iz Carter czul, zdaje sie, ze dzieje sie cos niezwyklego i zawsze nosil przy sobie te wielka strzelbe.
Kiedy stwierdzil, ze zawalily sie schody w poblizu jego domu, zaniepokoil sie tym i zszedl na dol, aby wybadac, co to takiego. Wlasnie wtedy omal nie rozdeptal Pete'a w malej pieczarze.
Pan Shelby powiedzial nam, ze wejscie do niej zostalo najwyrazniej zastawione deskami przez przemytnikow czy piratow juz dawno temu. Doszedl do wniosku, ze to oni urzadzili takze nastepne przejscie, zasloniete ruchoma kamienna plyta. Odnalazl je przez przypadek, tak jak i my. Stwierdziwszy, ze niektore stare deski byly sprochniale, zastapil je kawalkiem sklejki. Bal sie, ze ktos moglby odkryc istnienie mechanizmu otwierajacego przejscie do duzej groty i tunelu. Chcial zachowac je wylacznie do wlasnej dyspozycji, jako wyjscie zapasowe, totez nigdy nie poinformowal o nim braci Morganow.
– Pomogliscie wiec Arthurowi Shelby'emu pozanosic zlote sztaby z powrotem do piwnic banku?
– Nie – odezwal sie Bob. – Nie skorzystal z naszej oferty. Podziekowal nam i stwierdzil, ze bierze to na siebie. Nie chcial nas mieszac w jakikolwiek sposob w te kryminalna afere. Wniosl tylko zlote sztaby do srodka i porozrzucal je byle jak. Zrobil to dla zartu. A potem zalatal wydrazona w scianie dziure. Przypuszczam, ze dyrekcja banku odkryje po wszystkim, ze jego podziemia stykaja sie z tunelem. My w kazdym razie nikomu o tym nie powiedzielismy, nawet panu Allenowi.
Pan Hitchcock skinal potakujaco glowa.
– Jesli sie wezmie pod uwage inzynierskie talenty pana Shelby'ego, wszystko moglo sie odbyc tak, jak mowicie. Glownie dzieki temu, ze historia Seaside nie miala dla niego zadnych tajemnic.
– Tak – przyznal Jupe. – A takze i to, co dzieje sie w tym miescie obecnie. Przez caly czas wiedzial on dokladnie, do ktorych bankow mozna sie dostac z tunelu.
– Rzeczywiscie. Wciaz jednak dreczy mnie jedna mala sprawa. Powiedzieliscie mi, ze moj przyjaciel Henry swiadomie klamal twierdzac, ze widzial smoka wchodzacego do jaskini, podczas gdy bylo to calkiem niemozliwe.
– Och, przepraszam za te pomylke – wyjasnil Jupe. – Pan Allen tak byl przejety utrata psa, ze zapomnial, jak bylo naprawde. W rzeczywistosci stal wtedy nie na krawedzi urwiska, ale w polowie schodow. Czy ma pan cos jeszcze?
– Nie, moi drodzy. Bardzo bym chcial poznac kiedys tego Shelby'ego. Czlowiek na tyle pomyslowy i dowcipny, aby napedzic stracha takim trzem urwisom jak wy, bylby doskonalym kandydatem na bohatera mojej nastepnej ksiazki.
– Przeczytalibysmy ja z przyjemnoscia – oswiadczyl Jupe. Bob i Pete skineli glowami na znak, ze zgadzaja sie z nim calkowicie.
Pierwszy Detektyw podniosl sie z krzesla.
– Moze juz lepiej pojdziemy. Zabralismy panu az za wiele czasu.
Zadowoleni z siebie chlopcy ruszyli do wyjscia. W chwile potem nie bylo po nich sladu.
– Hmmm – mruknal do siebie Alfred Hitchcock. – Zastanawiam sie, czy pan Shelby nie zechcialby pozyczyc mi tego wspanialego smoka. Wlasnie kupilem z mysla o wakacjach kempingowy samochod, wielki jak autobus, i zanim wyjade nim na autostrade Zachodniego Wybrzeza, powinienem moze pocwiczyc najpierw podwojne wysprzeglanie w wielkiej grocie, za kierownica tego potwora!
- Предыдущая
- 36/36