Skandalistka - Cornick Nicola - Страница 8
- Предыдущая
- 8/49
- Следующая
ROZDZIAL DRUGI
– Liczymy na ciebie, Martinie. – Davinia Havard, matka na rzeczonej, wbila grozny wzrok w bratanka. Ponad jej ramieniem Martin widzial swoja siostre, Araminte, ktora robila przepraszajace miny. On i Araminta zawsze byli sobie bliscy. To naturalne, ze bedac jedynymi dziecmi z pierwszego malzenstwa Philipa Davencourta, stali sie sojusznikami i Martin byl wdzieczny Aramincie za okazywane mu wsparcie i serdecznosc.
Byli w kosciele, gdzie za niecale dziesiec minut miala sie rozpoczac ceremonia zaslubin Eustacii. Dlatego tez rozmowa polegala na dyskretnych posykiwaniach pani Havard i uprzejmych szeptach Martina w odpowiedzi. Pani Havard osaczyla bratanka w lawce i zawisla nad nim, przygwazdzajac go do miejsca zarowno poteznym cialem, jak i sila osobowosci. Zmienil pozycje i zalozyl noge na noge w nadziei, ze bedzie mu wygodniej. Liczyl tez na to, ze ciotka troche sie odsunie. Wialo od niej silnym zapachem kamfory, od ktorego zawsze swedzialo go w nosie.
– Jestem na twoje uslugi, naturalnie, ciociu Davinio – szepnal uprzejmie – ale nie za bardzo wiem, o co ci chodzi. A dokladniej, co wlasciwie mialbym robic?
Davinia Havard westchnela przeciagle.
– Licze na ciebie, Martinie. – Dla podkreslenia szturchnela go tlustym palcem w piers. – Licze, ze nie dopuscisz, by ta przerazajaca kobieta, Juliana Myfleet, zepsula slub Eustacii. Popelnilam blad, pozwalajac, by sie tu zjawila! Lady Lestrange wlasnie opowiedziala mi, co ona zrobila wczorajszego wieczoru na kolacji na czesc Andrew Brookesa. Slyszales o tym?
– Slyszalem? – mruknal Martin, jakby do siebie. Po czym usmiechnal sie smetnie do ciotki. – Obawiam sie, ze to widzialem, nie tylko slyszalem.
Araminta patrzyla na niego z wyrzutem i rozbawieniem. Pochylila sie do przodu i przenikliwym szeptem wlaczyla sie do rozmowy.
– Martinie! Chyba nie chcesz powiedziec, ze byles na orgii u Emmy Wren? Jak mogles? Nie posadzalam cie o tak zly gust.
– Wyszedlem, zanim orgia sie zaczela – odparl Martin polglosem, usmiechajac sie do siostry. – Bylem tylko na przystawkach. Popelnilem ten blad, bo slyszac, jak ktos okreslil przyjecia u pani Wren mianem stymulujacych, pomyslalem, ze chodzi o toczone tam rozmowy.
Araminta z trudem powstrzymywala sie od smiechu. Davinia Havard wygladala na wstrzasnieta. Martin natychmiast pozalowal impulsu, ktory pchnal go do zartu. Ciotka, w przeciwienstwie do Araminty, nie miala za grosz poczucia humoru.
– W takim razie wiesz, do czego jest zdolna ta kreatura Myfleet, Martinie! Jestem pewna, ze dopusci sie czegos niewypowiedzianie wulgarnego i moja biedna mala Eustacia przezyje upokorzenie w dniu swego slubu!
Martin skrzywil sie. Slyszac, ze o Julianie mowi sie jako o „tej kreaturze Myfleet” z tak gleboka pogarda, poczul gwaltowny przyplyw rozdraznienia. Sprobowal sie opanowac.
– Jestem pewien, ze zanadto ponosi cie wyobraznia, ciociu Davinio – zauwazyl chlodno. – Lady Juliana z pewnoscia ni czego takiego nie zamierza.
Ciotka popatrzyla na niego ponuro.
– Przypomne ci o tym, kiedy zakloci uroczystosci i wystawi nas na posmiewisko! Martinie – znizyla glos jeszcze bardziej i usilowala go zjednac – mamy szczescie, ze jestes swiatowcem. Wiem, ze moge na tobie polegac. Na pewno poradzisz sobie z ta kreatura, gdyby cos poszlo nie tak.
Teraz niemal wszyscy zgromadzeni goscie obserwowali ich ze zle skrywana ciekawoscia i wyciagali szyje, starajac sie podsluchac, o czym rozmawiaja. Andrew Brookes, siedzacy po drugiej stronie nawy, sprawial wrazenie ciezko chorego i wyczerpanego. Martin poczul gwaltowny przyplyw wscieklosci, a potem westchnal z rezygnacja. W kazdym razie pan mlody stawil sie na slub, nawet jesli przybyl tu wprost z lozka kurtyzany.
Martin ujal ciotke pod ramie i stanowczo zaprowadzil ja do jej wlasnej lawki. Przyblizyl wargi do jej ucha.
– Zdaje sie, ze niepotrzebnie tak sie denerwujesz, ciociu Davinio, bo nie widze lady Juliany wsrod gosci. Niemniej, gdyby zaszla koniecznosc interwencji, zrobie co w mojej mocy.
Pani Havard ciezko usiadla na swoim miejscu.
– Dziekuje ci, Martinie, moj drogi.
– Nie martw sie, ciociu. Za chwile bedzie tu Eustacia i wszystko pojdzie jak po masle, nie mam co do tego watpliwosci.
Pani Havard po omacku grzebala w ozdobnej torebce w poszukiwaniu soli trzezwiacych. Ktos wsrod gosci zachichotal nerwowo na widok matki panny mlodej w takim stanie. Martin; pelen potepienia dla wystrojonego, zlosliwego towarzystwa, ktore stawilo sie tlumnie na slub jego kuzynki, obiecal sobie, ze jesli on sie kiedykolwiek ozeni, uroczystosc odbedzie sie w kameralnym gronie. To widowisko bylo po prostu smieszne. Wiekszosci zebranych szczescie Eustach bylo najzupelniej obojetne, przybyli tu wylacznie dla rozrywki. Wielkimi krokami udal sie na swoje miejsce i usiadl obok siostry.
– Nie jestem w stanie uwierzyc, ze obawy ciotki moglyby sie sprawdzic – szepnal.
Araminta polozyla mu dlon na ramieniu.
– Martinie, wiesz przeciez, ze cioci Davinii najlepiej przytakiwac. A poza tym gdyby przypadkiem lady Juliana Myfleet zaczela rozbierac sie w kosciele, bedziemy pewni, ze ty opanujesz sytuacje.
– Mam tu czworo dzieci, ktorych musze dopilnowac. Czy to nie za duzo wymagac ode mnie, zebym byl rowniez nianka lady Juliany Myfleet? Nie rozumiem, dlaczego w ogole zostala zaproszona, skoro jest kochanka Andrew Brookesa. To wyjatkowy afront wobec Eustacii.
– Powiedzialabym, ze to wymowny dowod na to, jakim czlowiekiem jest Brookes.
– Chyba wiedzialas o tym juz wczesniej.
– Ja tak, ale ciotka Davinia nie. – Araminta znow westchnela. – Mimo tej calej fanfaronady, jesli chodzi o zwyczaje przyjete w naszym srodowisku, jest wyjatkowo naiwna. Widocznie Brookes przekazal jej liste swoich gosci, a ciotka Davinia zaakceptowala ja bez czytania. Kiedy odkryla prawde, o maly wlos nie dostala apopleksji.
Martin pokrecil glowa.
– Gdyby nie wpadlo im do glowy wydawac Eustacii za Brookesa…
– Wiem. – Araminta dyskretnie rozlozyla rece. – Niestety, brak mu charakteru, ale jest synem markiza i Eustacii na nim zalezy.
– A ktory z tych czynnikow zawazyl na decyzji Havarda, kiedy dawal zgode na to malzenstwo? – spytal sarkastycznie Martin. Nie przepadal za wujem, ktory byl wyjatkowym karierowiczem. Martin od poczatku uwazal, ze Justin Havard wzenil sie w rodzine Davencourtow dla zaspokojenia ambicji, a teraz w ten sam sposob sprzedawal swoja corke. Pieniadze tutaj, tytul tam. Oto sposob, w jaki mezczyzna pokroju Havarda mogl zyskac wplywy w swiecie.
Siostra patrzyla na niego z rezygnacja.
– Jestes zbyt pryncypialny, Martinie.
– Bardzo przepraszam. Nie bylem swiadomy tego, ze to mozliwe.
– Czasem trzeba troche ustapic – westchnela, najwyrazniej poirytowana. – Jako przyszly czlonek parlamentu powinienes o tym wiedziec.
Martin wiedzial. Po prostu mu sie to nie podobalo.
– Gdyby przypadkiem lady Juliana probowala wywolac zamieszanie, obiecuje, ze wyprowadze ja z kosciola chocby sila. W za mian musisz mi jednak przyrzec, ze bedziesz pilnowala Daisy.
Araminta nachylila sie i pocalowala go w policzek.
– I Marii, i calej reszty stadka, obiecuje. Dziekuje ci, Martinie. Jestes naprawde mily.
– Miejmy nadzieje, ze nie bede zmuszony do wywiazania sie z mego przyrzeczenia – zauwazyl ponuro jej brat.
Lady Juliana Myfleet wsliznela sie do lawki na tylach kosciola i obdarzyla promiennym usmiechem mlodego druzbe, ktory ja doprowadzil na miejsce. Siedziala z tylu nie dlatego, ze nie chciala rzucac sie w oczy, ale po prostu dlatego, ze sie spoznila. Decyzja, co na siebie wlozyc, skromna zielen czy szokujacy szkarlat, nalezala do naprawde trudnych. W koncu zdecydowala sie na szkarlatna suknie z glebokim dekoltem, srebrny naszyjnik w ksztalcie polksiezyca, ktory zawsze nosila, i pasujaca do niego srebrna bransolete.
Mroczny kat na tylach kosciola nie uchronil jej przed rozpoznaniem. Wsrod zebranych bylo wielu ludzi, ktorych znala, zarowno zyczliwych, jak i mniej zyczliwych. Spostrzegla swego brata Jossa i jego zone Amy. Siedzieli obok Adama Ashwicka, jego niedawno poslubionej zony Annis i brata Edwarda. Edward Ashwick usmiechnal sie do niej i skinal glowa. Juliana poczula, ze serce jej topnieje. Poczciwy Ned. Zawsze taki mily, mimo ze byl duchownym, a ona upadla kobieta.
Inni znajomi okazali sie mniej sympatyczni. Juz kilka glow sie odwracalo, a czepki dam poruszaly sie potakujaco. Towarzystwo przekazywalo sobie smakowita plotke o jej poczynaniach na przyjeciu minionej nocy. Juliana usmiechnela sie lekko. Bez watpienia cala historia w miare wedrowki po klubach, a stamtad do domow arystokracji nabrala karykaturalnych rozmiarow. Zadziwiajace, jak szybko szerzy sie plotka. Teraz stateczne matrony beda mialy jeszcze jeden powod do cmokania, jak bedzie przechodzila, kolejna historie do wciagniecia na liste skandali z jej udzialem. Ojciec slyszal o nich wszystkich – skandaliczne figle, ryzykowne zaklady, parada rzekomych kochankow. Wiele osob myslalo, ze Juliana i Andrew Brookes byli kochankami, ale ona wiedziala swoje. Widywano go z nia na miescie przez pare miesiecy, to fakt, lecz nie krylo sie za tym nic poza wygoda i dobra zabawa. Taki uklad zapewnial jej towarzystwo, a Brookes mogl sie pochwalic piekna kobieta. Zadne z nich nie widzialo w tym powodu do narzekan.
Zabawne, Brookes czekajacy na narzeczona wygladal na wyjatkowo skrepowanego. Rumiana twarz o jasnej karnacji poczerwieniala, jakby za duzo wypil dla dodania sobie odwagi przed ceremonia zaslubin. Co rusz wsuwal palec za fular, jakby ciasny wezel go dusil. Juliana cynicznie pomyslala, ze Brookesa zapewne przytlacza sama mysl o malzenstwie, aczkolwiek gorzka pigulke mialo mu oslodzic piecdziesiat tysiecy funtow. Mimo to dalaby glowe, ze nim malzenskie loze zdazy wystygnac, on wroci do swojej najnowszej kochanki.
Poprawiajac faldy przepieknej sukni ze szkarlatnego jedwabiu i skromnie nasuwajac kapelusz na czolo, Juliana myslala, ze pieniadze to za malo, by zatrzymac takiego czlowieka jak Brookes. Na moment zrobilo jej sie zal panny Havard. Jej serce wezbralo szczerym wspolczuciem, ktore zniklo rownie szybko, jak sie pojawilo. Jak sobie poscielisz, tak sie wyspisz. W nowoczesnym malzenstwie nie ma miejsca na sentymenty.
- Предыдущая
- 8/49
- Следующая