Выбери любимый жанр

Skandalistka - Cornick Nicola - Страница 21


Изменить размер шрифта:

21

Odeszla od stolika, zabierajac ze soba lady Bestable. Emma Wren nachylila sie i powiedziala:

– Zdawalo mi sie, ze wybieralas sie w okolice Hyde Parku dzisiejszego wieczoru, Juliano, kochanie. Pamietasz, ta eskapada, ktora planowalismy we trojke, z Jasperem Collingiem.

Juliana spojrzala jej prosto w oczy. Nie chciala, zeby Emma zadawala jej niewygodne pytania. Musiala wymyslic cos, co odwroci jej uwage.

– Jasper Colling i ja rzeczywiscie spedzilismy dzisiejszy wieczor razem, aczkolwiek nie w taki sposob, jak poczatkowo zamierzalismy – odparla, przybierajac odpowiedni, sugestywny ton. – Niestety, bylismy stanowczo zbyt zajeci, zeby wybierac sie az do Hyde Parku.

Emma Wren otworzyla szeroko oczy.

– Doprawdy! Pomyslalam sobie, ze Jasper wyglada na nieco zmeczonego, kiedy go dzis zobaczylam. Gratulacje, moja droga! – Pochylila sie jeszcze bardziej, gotowa wysluchac zwierzen. – Slyszalam, ze jest bardzo utalentowany.

Juliana wzruszyla ramionami i uciekla wzrokiem.

– Znalam gorszych.

Emma z przejecia nie mogla usiedziec na miejscu.

– Och, opowiadaj. Wiem, ze Massingham byl do niczego, kiedy sobie wypil. Podobno kiedys zasnal na Harriet Templeton, ale poniewaz jej placil, nie przejela sie tym, tylko kazala mu zaplacic podwojnie.

Juliana pozwolila, by trajkotanie Emmy po niej splynelo. Kiedys, gdy byla mlodsza i wrazliwsza, takie rozmowy napawaly ja obrzydzeniem. Teraz prawie sie na nie uodpornila. W koncu sama starala sie o to, zeby Emma Wren, Mary Neasden i im podobne przyjely ja do swego wesolego kregu. Nawet wyrobila sobie reputacje osoby sklonnej do szalonych wybrykow. Chyba nie mogla teraz przeistoczyc sie w swietoszke i zaczac narzekac, ze wypowiedz Emmy pasuje jedynie do burdelu.

Katem oka dostrzegla Martina Davencourta otoczonego przez podziwiajace go damy. Juz wczesniej postanowila, ze tak czy inaczej bedzie go unikac, ale teraz wydawalo sie to szczegolnie wazne. Jesli podjechal do powozu i rozmawial z lady Lyon, dowiedzial sie, ze jeden z napastnikow byl kobieta. Choc zdawala sobie sprawe, ze Martin nie ma powodu, by laczyc ja z tym wydarzeniem, na sama mysl przebiegl ja zimny dreszcz.

Martin uniosl glowe i na chwile ich spojrzenia sie spotkaly. Dlon Juliany powedrowala ku szyi, gdzie zwykle spoczywal srebrny polksiezyc. Tego wieczoru zalozyla inny naszyjnik. Jak tylko dotknela ciezkich szmaragdow, poczula kolejne, ostre uklucie niepokoju. Spojrzenie Martina przesunelo sie z jej oczu na szyje i zatrzymalo sie tam, obserwujac jej dlon nerwowo bawiaca sie naszyjnikiem.

Pospiesznie odwrocila glowe.

– Zagramy jeszcze? – spytala.

Martin Davencourt w koncu zdolal uwolnic sie od tych wszystkich, ktorzy koniecznie musieli mu pogratulowac, i wymknal sie do bufetu na poszukiwanie alkoholu. Siostry przyrodnie, zachwycone jego mestwem, dzieki ktoremu pokonal kilku zdesperowanych rozbojnikow, caly wieczor zabawialy towarzystwo opowiadaniem tej historii. Martin czul sie tym poirytowany. Zwlaszcza z uwagi na to, co wiedzial o tozsamosci jednego z przestepcow.

Podly nastroj nie opuszczal go przez caly dzien. Tego popoludnia wrocil do miasta z Davencourt, gdzie doszlo do przykrego incydentu z udzialem pokojowki o lepkich palcach i rodzinnych sreber. Ledwie odprawil dziewczyne, otrzymal wiadomosc od Araminty, ktora pisala, ze Kitty przegrala kilkaset gwinei w faraona, a dom pograzyl sie w chaosie. Po przyjezdzie do domu znalazl sie w oku cyklonu. Pani Lane zarzucala Kitty i Clarze bezczelna zlosliwosc, Kitty byla arogancka, a Clara wyplakiwala oczy. Jej lzy wkrotce udzielily sie mlodszym siostrom, ktore zawodzily jak gromada placzek, az Martin myslal, ze glowa mu peknie. W koncu odeslal Kitty i Clare do sypialn, pozostale dzieci do pokoju dziecinnego, a pania Lane do agencji posrednictwa pracy. Przyzwoitka byla oburzona zwolnieniem i Martin mial wszelkie powody przypuszczac, ze nawet teraz rozpowszechnia pogloski o tym, jak to jego siostrom brak moralnego kregoslupa.

Wczesnym wieczorem usiadl w swoim gabinecie i zastanawial sie nad tym, co zrobic z Kitty. I z Brandonem, Clara, Maria Daisy i Bertramem. Czasami wydawalo mu sie, ze jego zycie zostalo puszczone na zywiol. Nie wystarczalo zatrudnic kompetentna guwernantke, przyzwoitke czy nianke i liczyc na okazjonalna pomoc Araminty, ktora niedawno sama zalozyla rodzine. Stanowczo potrzebowal zony. Praktycznej, zaradnej kobiety, ktora przejelaby zarzadzanie domem i trzymala jego dzieci twarda reka. Przez chwile pozwolil sobie na piekne marzenie o uporzadkowanym domostwie, w ktorym nie ma duszonych jablek w lozkach, a po sali balowej nie biegaja myszy. Po czym raptownie powrocil do rzeczywistosci.

Postanowil sam towarzyszyc Kitty i Clarze na wieczorze u lady Babbacombe. Chcial zdusic w zarodku wszelkie pogloski, jakoby w jego domu panowalo zamieszanie. Ponadto wiedzial, ze bedzie tu Serena Alcott, bo Araminta nie omieszkala mu o tym powiedziec. Uswiadomila mu, jakim wzorem zony bedzie pani Alcott. Stateczna wdowa ktora moglaby wywrzec na wszystkich dobry wplyw.

Zatrzymal wzrok na lady Julianie Myfleet. Widzial ja przez otwarte drzwi prowadzace do pokoju gier. Swiatlo swiec odbijalo sie w drobnych szmaragdach w jej kasztanowych wlosach i dobranym do nich naszyjniku wokol smuklej szyi. Sprawiala wrazenie chlodnej i wynioslej. Martin usmiechnal sie ponuro. Ze wszystkich nieodpowiednich wdow… Jednak nie byl w stanie zaprzeczyc, ze cos ich do siebie mocno przyciaga. Zaczelo sie od gry; Juliana sprowokowala go, a on odwrocil sytuacje, wychodzac naprzeciw pierwotnej potrzebie scigania i posiadania wlasciwej mezczyznom. Tyle ze niemal natychmiast cala sprawa okazala sie znacznie bardziej skomplikowana. Jej towarzystwo sprawialo mu przyjemnosc. Polubil ja. A raczej, lubil ja az do dzisiejszego wieczoru w Hyde Parku.

Czul groze i obrzydzenie na mysl o tym, co zrobila Juliana. Kiedy podjechal do powozu hrabiny Lyon, biedna dama wciaz siedziala skulona w rogu, przyciskajac do siebie torebke i powtarzajac „Prosze, nie robcie mi krzywdy”. Przekonanie jej, ze jest bezpieczna, zajelo Martinowi przynajmniej dziesiec minut. Stangret byl w niewiele lepszym stanie. Byl niemal tak wiekowy jak jego pani i roztrzesiony niedawnym doswiadczeniem. Kiedy lady Lyon szepnela „Myslalam, ze ona mnie zabije”, Martin sadzil, ze sie przeslyszal. Gdy jednak wysiadal z powozu, w swietle latarni ujrzal w trawie lancuszek ze srebrnym polksiezycem zwisajacym z delikatnych ogniwek. Natychmiast przypomnial sobie, gdzie go widzial. Mogl go sobie nawet wyobrazic na szyi lady Juliany Myfleet, sierp ksiezyca spoczywajacy w zaglebieniu miedzy obojczykami.

Srebrny lancuszek spoczywal teraz w jego kieszeni. Martin zerknal ponownie na pogodne rysy Juliany i zalala go fala naglego, irracjonalnego gniewu. Napad w Hyde Parku to najstraszniejsze, najbardziej bezmyslne przestepstwo, jakie mozna sobie wyobrazic. I wszystko w imie rozrywki, bez watpienia. Samby!

przeciez swiadkiem zartow, jakich dopuszczala sie Juliana, aby rozproszyc nude. Po nieporozumieniu na slubie zaczal sie zastanawiac, czy niektore z krazacych o niej historii nie zostaly wymyslone. Zapewnila go, ze jej szalencze wybryki to tylko gra, i teraz zdal sobie sprawe, ze bardzo chcial uwierzyc w jej slowa. Odniosl wrazenie, ze stara sie uchodzic za o wiele gorsza, niz jest. Teraz wiedzial, ze to nieprawda.

Uswiadomil sobie, ze zaciska piesci w kieszeniach. Lubil Juliane i jej pragnal. To bylo irracjonalne, zupelnie niewytlumaczalne. Teraz jednak byl zly na nia i na siebie, ze dal sie oszukac.

Juliana podniosla sie od karcianego stolika i zmierzala teraz powoli w kierunku sali balowej, odpowiadajac na pozdrowienia znajomych lekkim, kocim usmiechem. Wiekszosc z tych znajomych stanowili mezczyzni i wszyscy wydawali sie pozostawac z nia w dosc zazylych stosunkach. Martina ni stad, ni zowad ogarnela kolejna fala gniewu. A wiec lady Juliana Myfleet byla amoralna, przejawiala sklonnosc do okrutnych zartow i miala obsesje na punkcie hazardu. To nie powinno miec dla niego zadnego znaczenia. Najmniejszego. Niestety, mialo.

W trzech dlugich krokach znalazl sie przy Julianie.

– Zatanczy pani?

Wygladala na nieco zaskoczona jego naglym pojawieniem sie – zaskoczona i… zalekniona? Opanowala sie jednak i usmiechnela uprzejmie.

– Dziekuje, panie Davencourt, ale rzadko tancze. To zbyt meczace.

– Z pewnoscia mniej meczace niz szybka przejazdzka konna – powiedzial ponuro Martin, dostosowujac swoje kroki do jej krokow. – Jezdzi pani konno, lady Juliano?

– Niezbyt czesto, sir. – Usmiech Juliany robil wrazenie przyklejonego. – Niestety, niemal wszystkie cwiczenia napawaja mnie odraza.

Przyspieszyla. Martin tez.

– A wiec nie trzyma pani konia podczas pobytu w Londynie? Juliana usmiechnela sie do niego nieznacznie, zlosliwie.

– Jesli zalezy panu na znalezieniu dobrej stajni, sir, poprosze ktoregos z mych przyjaciol o porade.

– Chodzilo mi raczej o pani zajecia, nie o moje – podkreslil Martin. – Bywa pani czasem w Hyde Parku, lady Juliano?

Tym razem podskoczyla i poczul satysfakcje, ze przebil fasade obojetnosci. Kiedy jednak sie odezwala, jej glos brzmial zupelnie spokojnie.

– Czasami odbywam tam przejazdzki. Czemu pan pyta?

– Jestem ciekaw, jak pani spedza wolny czas. Na przyklad dzis wieczorem.

Usmiechnela sie do niego ponownie, w zamysleniu mruzac te swoje wspaniale zielone oczy. Jej rzesy na tle bladokremowej skory byly bardzo ciemne. Teraz sie z niego smiala, zdecydowana wprowadzic go w zaklopotanie.

– Bedzie pan musial zwrocic sie do Jaspera Collinga, jesli chce pan wiedziec, co robilam dzisiejszego wieczoru. Mam jednakze nadzieje, ze jest zbyt wielkim dzentelmenem, by panu od powiedziec, a moze pan jest zbyt wielkim dzentelmenem, zeby sie o to dopytywac.

Martin wykrzywil wargi w parodii usmiechu. Trzeba przyznac, ze potrafila zachowac zimna krew. Jednak nawet teraz nieswiadomie sie zdradzila, bo jej reka powedrowala bezwiednie do szyi, gdzie, tuz nad linia dekoltu jedwabnej sukni w kolorze miedzi, spoczywala szmaragdowa kolia.

– Zdaje sie, ze zgubila pani srebrny naszyjnik – powiedzial ze zwodnicza lagodnoscia.

21
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Cornick Nicola - Skandalistka Skandalistka
Мир литературы