Выбери любимый жанр

Prorok - Gibran Khalil - Страница 5


Изменить размер шрифта:

5

Nieraz słyszałem was mówiących o tym, który popełnia zło

jakoby nie był jednym z was, a raczej obcym, co samozwańczo wtargnął w wasz świat.

Lecz ja wam powiadam, że tak jak święty i sprawiedliwy, nie może się wznieść wyżej ponad najwyższe w każdym z nas,

tak nędzny i niegodziwy nie może upaść niżej aniżeli to, co w każdym z nas jest najniższe.

I jako ani jeden nie pożółknie liść bez milczącej świadomości drzewa,

tak i czyniący zło, nie może go popełnić bez ukrytej woli wszystkich nas.

Razem kroczymy wszyscy, jednym wielkim pochodem ku Bogu w nas.

A sami jesteśmy wędrowcem i sami sobie drogą.

A gdy jeden z nas potyka się i pada, pada on i za tych, którzy idą za nim, gdyż przestrogą im służy, — ostrzega o kamieniu, na którym potknąć się

może każdy;

ale i tym, co idą przed nim upadkiem swym służy, tym, co choć szybszy i pewniejszy mają krok, jednak nie usunęli z drogi fatalnego kamienia.

Powiem wam również — choć wiem, że słowo to ciężarem

położy się na wasze serca:

zamordowany nie jest wolny od odpowiedzialności za swą własną śmierć; ani ograbiony za utratę swoją.

Sprawiedliwy nie jest wolny od odpowiedzialności za czyny zbrodniarza,

a człowiek czystych rąk nie jest nietknięty przez winę złoczyńcy.

Zaprawdę powiadam wam, czyniący zło jest nieraz

sam ofiarą skrzywdzonego;

a jeszcze częściej skazany i potępiony niesie ciężar za tych,

których nie tknął sąd i nie pohańbiła wina.

Nie można oddzielić człowieka sprawiedliwego od nieprawego,

czyniącego dobrze, od czyniącego źle,

bowiem obaj stoją nierozdzielni przed obliczem słońca, razem,

jako biała i czarna nić w jedną wplecione tkaninę.

A gdy czarna nić pęka, tkacz musi sprawdzić moc całej tkaniny i sam warsztat poddać badaniu.

Jeśliby, który z was chciał sądzić wiarołomną żonę, niechaj też serce jej męża położy na szalę i duszę jego równą wymierzy miarą.

A ten, co by chciał wychłostać krzywdziciela, niech spojrzy bacznie w sumienie skrzywdzonego.

A jeśliby, który z was, w imię sprawiedliwości chciał karać i siekierę przyłożyć do zatrutego drzewa, niech wpierw starannie obejrzy korzeń jego;

a zobaczy, iż korzenie drzew, tak dobrych jak i złych, owocujących jak i bezpłodnych są razem splątane i w cichym sercu ziemi przeplatają się wzajem.

A wy sędziowie, co chcecie być sprawiedliwi, jakiż wydacie wyrok na tego, co choć uczciwy w zewnętrznym postępowaniu, złodziejem jest we wnętrzu swoim?

Jaką karę wymierzycie temu, co zabija ciało, lecz wpierw sam był zabity na duchu?

A jak osądzicie tego, co oszustem jest w czynie i ciemięzcą,

ale sam jest też zelżony i pełen męki?

A jak byście ukarali tych, których wyrzut sumienia znacznie jest większy niźli ich przestępstwo?

Czyż wyrzut nie jest sprawiedliwością wymierzoną wedle prawa,

któremu zdajecie się chcieć służyć?

Wszak nie macie mocy w bezwinnym sercu zbudzić wyrzutu,

ani też uwolnić odeń duszę winowajcy.

Wyrzut ten, niewołany, będzie krzyczał po nocach, by zbudzili się ludzie i spojrzeli po sobie.

A wy, co chcielibyście zrozumieć sprawiedliwość, jakże możecie to osiągnąć zanim nie spojrzycie w pełni światła, na wszystkie czyny człowieka?

Dopiero wówczas poznacie, iż ten, który stoi prosto, i ów drugi, co upadł, to ten sam człowiek, gdy postępuje w słabym brzasku, pomiędzy nocą swego karłowatego istnienia, a jasnym dniem boskiego w nim Ducha;

i ujrzycie również, że kamień węgielny świątyni nie leży wyżej aniżeli najniższy głaz w jej fundamencie.

O Prawach

A na to prawnik się ozwie: lecz cóż tedy z naszymi prawami, Mistrzu?

A on odpowiedział:

Lubujecie się w stanowieniu praw, lecz jeszcze większą znajdujecie rozkosz w łamaniu ich.

Jesteście jako dzieci, co bawiąc się nad brzegiem oceanu, wznoszą wieże z piasku wytrwale, by je za chwilę ze śmiechem wywrócić.

Ale gdy tak piaskowe wznosicie budowy, ocean, coraz więcej i więcej piasku przynosi na brzeg, a gdy wywracacie je, śmieje się wraz z wami.

Zaprawdę, ocean zawsze śmieje się z niewinnym.

Ale cóż rzec o tych, dla których życie nie jest oceanem, a przez ludzi stanowione prawa nie są im jako wieże z piasku;

których życie jest skałą, a ustawa dłutem, którym chcą w niej wykuwać kształt im samym podobny?

Cóż rzec o kalekim, co nienawidzi tancerzy?

O wołach, co swe jarzmo kochają, a jelenia i łosia poczytują za zbłąkane i pomylone włóczęgi leśne?

Co powiedzieć o starym wężu, który sam nie umie skóry swojej zrzucić, a wszystkich innych gołymi i bezwstydnymi nazywa?

I o tych, co na uroczystość weselną jawią się najpierwsi, a opuszczają ją, obżarci i przemęczeni, głoszą, iż każda uczta jest wykroczeniem, a wszyscy biesiadnicy — łamiącymi prawo?

Cóż mogę o nich rzec, jak nie to, że stoją również w blasku słońca,

lecz odwróceni do niego plecami?

Widzą jeno cienie własne, i cienie te stały się ich prawem.

Czymże nawet słońce jest dla nich, jak nie ciałem rzucającym cienie?

a uznawanie praw — pochylaniem się ku ziemi by na niej cień własny nakreślić?

Lecz wy, co kroczycie zwróceni twarzą ku słońcu jakież na ziemi kreślone znaki mogą was zatrzymać?

Wy, co wędrujecie z wichrem, jakiż to wiatro-wskaźnik

może wyznaczyć wasz szlak?

Jaka ludzka zwiąże was ustawa, gdy potargacie swe więzy,

nie rzucają ich wszakże u wrót czyjegoś więzienia?

Jakiego możecie obawiać się prawa, jeśli w tańcu swoim

niczyich nie potrącacie łańcuchów?

I któż was może powołać przed sąd, jeśli zrzucicie odzież waszą,

nie zostawiając jej jednak na niczyjej drodze?

Ludu Orfalezu, możecie stłumić głos bębna, a lutni struny rozluźnić,

lecz któż może rozkazać by skowronek nie śpiewał w błękitach?

O Wolności

Mówca teraz spytał:, co rzekniesz nam o wolności?

A on odpowiedział:

Widziałem was u bram grodu i u domowego ogniska, wielbiących w kornym pokłonie naszą ludzką wolność,

jako ci niewolnicy, co korzą się przed tyranem i wysławiając go

choć gnębi ich i katuje.

Nawet w gaju świątynnym i w cieniach fortecy, widziałem jak najswobodniejsi z pośród was dźwigali swą wolność jak kajdany i jarzmo.

I serce me ścisnęło się krwawo; wszak tylko wówczas możesz być wolny, gdy nawet pragnienie zdobycia wolności poczujesz jako ciężar,

gdy przestaniesz mówić o niej jako o celu i o wypełnieniu.

Zaprawdę osiągniesz ją nie wtedy, gdy dni twe będę wolne od trosk,

a noce od nędzy i udręki,

a wówczas, gdy choć nimi ze wszech stron otoczony, potrafisz wznieść się wyżej, swobodny i nagi.

Jakże byś mógł unieść się poza dni twoje i noce, jeśli nie potargasz wpierw więzów, którymi ongiś, w zaraniu twego rozumienia, skrępowałeś godzinę swego południa?

Zaiste to, co zwiecie wolnością jest najmocniejszym z tych łańcuchów,

choć ogniwa jego błyszczą w słońcu i olśniewają wasz wzrok.

A cóż mamy przede wszystkim odrzucić, chcąc być wolni, jeśli nie strzępy siebie samych?

Gdy chcesz niesprawiedliwe znieść prawo, spójrz, wszak własną ręką wypisałeś je na twym czole;

więc nie wymażesz go paląc księgi praw, ani też myjąc czoła wszystkich sędziów, choćbyś na nich całe morze wylewał.

5
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Gibran Khalil - Prorok Prorok
Мир литературы