Szkarlatny Kwiat - Orczy Baroness - Страница 19
- Предыдущая
- 19/52
- Следующая
Nic wiec dziwnego, ze zagadkowa i romantyczna postac "Szkarlatnego Kwiatu" byla przedmiotem gorzkiej nienawisci Chauvelina. Jemu i kilku smialkom, bedacym pod jego rozkazami, udalo sie za pomoc pieniedzy i bezprzykladnego zuchwalstwa wyratowac setki monarchistow francuskich.
Dziewiec dziesiatych emigrantow przyjmowanych na angielskim dworze zawdzieczalo swe zycie temu wlasnie czlowiekowi i jego lidze.
Chauvelin przysiagl towarzyszom z Paryza, iz wysledzi tego Anglika, wciagnie go podstepnie w granice Francji, a wtedy!… wzdychal z luboscia na sama mysl o egzekucji i widzial juz w marzeniu te dumna glowe spadajaca pod nozem gilotyny.
Nagle zamilkly rozmowy, a glos odzwiernego zawolal donosnie:
– Jego krolewska wysokosc ksiaze Walii i jego dwor, sir Percy Blakeney, lady Blakeney!
Lord Grenville zblizyl sie spiesznie do drzwi na przyjecie znakomitego goscia.
Ksiaze Walii, ubrany we wspanialy galowy stroj, z aksamitu "saumon", bogato haftowany zlotem, wszedl na sale, prowadzac pod ramie Malgorzate Blakeney. Po lewej stronie ksiecia szedl sir Percy w kremowym mieniacym sie atlasie, skrojonym wedlug "incroyable" z bezcennymi koronkami przy szyi i rekawach. Jego jasne, faliste wlosy nie byly zapudrowane, a pod pacha niosl cylinder.
Po zwyklym etykietalnym powitaniu lord Grenville zwrocil sie do krolewskiego goscia.
– Czy pozwoli wasza krolewska wysokosc, ze mu przedstawie pana Chauvelina, posla rzadu francuskiego?
Gdy ksiaze wszedl do salonu, Chauvelin prosil o przedstawienie siebie. Sklonil sie bardzo nisko, a ksiaze podziekowal mu lekkim skinieniem glowy.
– Monsieur – rzekl jego krolewska wysokosc bardzo chlodno – sprobujemy zapomniec, jaki rzad cie tu przysyla, uwazajac cie jedynie za naszego goscia, zwyklego poddanego francuskiego, i jako takiego witam cie panie.
– Wasza wysokosc – odrzekl Chauvelin z nowym uklonem.
– Madame – dodal, zwracajac sie do Malgorzaty.
– Ach, moj drogi Chauvelin! -zawolala wesolo, podajac mu reke. – Wasza krolewska wysokosc, pan Chauvelin i ja jestesmy para przyjaciol.
– W takim razie, panie Chauvelin – rzekl ksiaze uprzejmie – jestes tu tym lepiej widziany.
– Jeszcze jedna osoba pragnie dostapic zaszczytu i zostac przedstawiona waszej krolewskiej wysokosci – przerwal lord Grenville.
– A ktoz to? – zapytal ksiaze.
– Hrabina de Tournay de Basserive i jej rodzina, wszyscy przybyli z Francji dopiero przed kilkoma dniami.
– Ci maja szczescie – zauwazyl ksiaze.
Lord Grenville poszedl po hrabine. Siedziala w samym koncu salonu, ale gdy ksiaze Walii ujrzal z daleka nadchodzaca sztywna postac starej damy, szepnal do Malgorzaty.
– Az bije od niej cnota i melancholia!
– Prosze waszej krolewskiej wysokosci – odparla piekna Francuzka – cnota jest jak cenne pachnidlo, gdy sie je rozetrze, wydaje won tym silniejsza.
– Niestety, cnota – westchnal ksiaze – nie dodaje uroku waszej czarujacej plci.
– Hrabina de Tournay de Basserive – przedstawil lord Grenville.
– Poznanie pani jest dla mnie zaszczytem. Moj ojciec, krol angielski, jest rad, ze moze przyjac twoich rodakow, pani, na naszej ziemi.
– Wasza krolewska wysokosc jest pelen dobroci – odrzekla hrabina z wyszukana godnoscia. -Moja corka Zuzanna – dodala, wskazujac corke, ktora niesmialo stala obok matki.
– Urocza, urocza! – zawolal ksiaze. – A teraz pozwol hrabino, ze ci przedstawie Lady Blakeney, zaszczycajaca nas swa przyjaznia. Zareczam, ze panie beda mialy duzo tematow do rozmowy. Kazdy rodak lady Blakeney jest tu podwojnie dobrze widziany. Przyjaciele jej sa naszymi przyjaciolmi, a wrogowie wrogami Anglii!
Niebieskie oczy Malgorzaty zajasnialy radoscia pod wplywem uprzejmych slow krolewskiego przyjaciela. Hrabina de Tournay, ktora przed kilkoma dniami zniewazyla ja w tak okropny sposob, otrzymala publiczna nauczke, co bylo dla Malgorzaty rodzajem zadoscuczynienia. Dla hrabiny zas uleglosc wobec monarchii byla rodzajem religii; znala az nadto etykiete dworska, aby okazac chocby najlzejsze nieukontentowanie i obie panie oddaly sobie wzajemnie zadany uklon.
– Krol jest zawsze uprzejmy – rzekla figlarnie Malgorzata -ale zbyteczne tu byly jego pochlebne wyrazy. Zapamietam na zawsze z wdziecznoscia, jak milo przywitalas mnie pani, gdy mialam szczescie spotkac cie po raz pierwszy.
– My, biedni wygnancy, okazujemy nasza wdziecznosc dla Anglii ulegloscia wzgledem waszej krolewskiej wysokosci -odrzekla hrabina.
– Madame – uklonila sie znow Malgorzata.
– Madame – podziekowala jej z rowna grzecznoscia hrabina.
Tymczasem ksiaze Walii zamienil kilka slow z mlodym wicehrabia.
– Ciesze sie, ze mialem przyjemnosc poznac pana. Znalem dobrze twego ojca, gdy byl ambasadorem w Londynie.
– Ach, wasza wysokosc, bylem wowczas dzieckiem, a teraz zawdzieczam to spotkanie naszemu opiekunowi, ktoremu na imie "Szkarlatny Kwiat".
– Cicho – szepnal zywo ksiaze, wskazujac Chauvelina, ktory przez caly czas stal na uboczu, przypatrujac sie z ironicznym usmiechem hrabinie i Malgorzacie.
– Nie, wasza wysokosc -zaprzeczyl dyplomata, jakby w odpowiedzi na znak ksiecia – nie wstrzymuj objawow wdziecznosci tego mlodzienca! Nazwa owego zajmujacego "Czerwonego Kwiatu" jest dobrze znana i mnie i calej Francji!
Ksiaze spojrzal na niego badawczo.
– Ha, moj panie, zdaje mi sie, ze wiesz wiecej, niz my o naszym narodowym bohaterze. Moze powiesz nam zatem, kim on jest? Spojrzyj – dodal, zwracajac sie do rozmawiajacego towarzystwa – wszystkie panie z ciekawoscia spogladaja na ciebie. Staniesz sie nieslychanie popularnym wsrod nich, jezeli zdradzisz te wielka tajemnice!
– Wasza wysokosc – rzekl dobitnie Chauvelin – wszyscy twierdza we Francji, ze wasza wysokosc moglby, gdyby zechcial, dac nam najscislejsze informacje o tym zagadkowym, drobnym kwiatku…
Mowiac te slowa, rzucil spojrzenie na Malgorzate, ktora nie zdradzila najmniejszego wzruszenia i najspokojniej wytrzymala wzrok chytrego dyplomaty.
– Nic panu nie moge odpowiedziec – odparl ksiaze. -Czlonkowie ligi zazdrosnie przechowuja tajemnice swego wodza, a piekne czcicielki nieznanego bohatera musza sie zadowalac uwielbieniem jego cienia. Tu w Anglii – dodal wyniosle i z imponujacym urokiem
– wystarcza nam wymienic imie "Szkarlatnego Kwiatu", a juz kazda swieza twarzyczka oblewa sie rumiencem zapalu. Nikt go nie zna, procz wiernej garstki jego podwladnych. Nie wiemy, czy jest wysoki, czy drobnego wzrostu, czy ma jasne wlosy, czy ciemne, czy jest piekny, lub zle zbudowany, ale wiemy, ze jest najszlachetniejszym dzentelmenem na calym swiecie. Jestesmy dumni wszyscy, jak jeden maz, ze "Szkarlatny Kwiat" jest Anglikiem!
– Panie Chauvelin – zawolala Malgorzata, patrzac podejrzliwie na spokojna twarz francuskiego sfinksa. – Jego krolewska wysokosc nie dodal, ze my, damy, czcimy go jak bohatera zamierzchlych wiekow. Uwielbiamy go, nosimy jego barwy, drzymy o niego w chwilach niebezpieczenstwa, a radujemy sie z nim, gdy zwycieza.
Chauvelin nie odrzeklszy slowa, sklonil sie w milczeniu przed ksieciem i Malgorzata. Wyczuwal u nich gleboka pogarde dla siebie, ale i on pogardzal tym ksieciem, rozmilowanym w zabawach, a co do pieknej damy, ktora w zlotych wlosach nosila galazke szkarlatnych kwiatkow z diamentow i rubinow, czyz nie mial jej calej w swych rekach? Mogl zatem pozwolic sobie na milczenie i czekac na rozwoj dalszych wypadkow.
Wesoly wybuch smiechu przerwal dziwny nastroj, ktory zapanowal wsrod rozmawiajacych.
– A my, biedni mezowie – rzekl wspanialy sir Percy powolnym glosem – stoimy zupelnie na uboczu, gdy one… kochaja sie w cieniu…
Odpowiedzial mu wybuch choralanego smiechu, a ksiaze smial sie najglosniej. Zart ten rozchmurzyl czola i po chwili rozmawiano znow wesolo, rozchodzac sie grupami po wszystkich salach.
- Предыдущая
- 19/52
- Следующая