Dolina Smierci - Hitchcock Alfred - Страница 23
- Предыдущая
- 23/24
- Следующая
– Pomoz! – Rozpaczliwie rzucil sie na George’a.
– Psiakosc!
Pete wybiegl z samochodu, za nim Bob, Daniel i pan Andrews.
Jupe i George upadli na ziemie. Pierwszy Detektyw byl na gorze.
– Zlaz ze mnie, grubasie! – warknal George, usilujac wysliznac sie spod cielska Jupitera.
– Tamci zwiewaja! Zatrzymaj ich! – krzyknal nadchodzacy droga Nancarrow. Wraz z towarzyszacymi mu mezczyznami pobiegl w strone ciezarowki.
Jupiter skoczyl na rowne nogi. Bob i pan Andrews uciekli do lasu. Pete przecial okrag i zmierzal w strone drogi, ktora wyprowadzala z doliny. Daniel pomknal jak wiatr ku kolejnej ciezarowce z firmy Nancarrowa. Jupe pobiegl za Pete’em.
Indianski wodz jednak ruszyl za nim i szybko zblizal sie do Pierwszego Detektywa. Jupiter obrocil sie i pognal ku grotom. Wpadl na pewien pomysl. Przypomnial sobie, z jaka zloscia przemawial Amos Turner do Nancarrowa jeszcze pare minut temu.
Wbiegl do pierwszej groty z toksycznymi odpadami.
– Wynos sie stamtad! – krzyknal Amos Turner, wchodzac za chlopcem do skalnej pieczary. – Juz dosc klopotow nam przysporzyles. Nikt nie ma prawa przebywac w swietej dolinie.
– A Nancarrow i jego kompani? – odparowal Jupiter.
– Oni pomagaja naszym ludziom! Stworca zrozumialby to. Mieszkancy wioski mieli ciezkie zycie. Wszystko zmienilo sie na lepsze, odkad Nancarrow wydzierzawil te czesc doliny.
– Trudno uznac chorobe za cos lepszego.
– Ona nie ma nic wspolnego z panem Nancarrowem – upieral sie wodz. – Powtarzam raz jeszcze: wyjdz stad natychmiast.
– Prosze spojrzec na te pojemniki – ciagnal Jupiter. – Czuje pan smrod wyziewow? W pojemnikach sa toksyczne substancje. Mowiac wprost: trucizny.
Wodz popatrzyl na metalowe kontenery. Z niedowierzaniem pokrecil glowa.
– Pan Nancarrow powiedzial, ze przechowuje tu materialy wybuchowe. Moim zadaniem jest informowac go, kiedy ktos obcy pojawi sie w rezerwacie. Nancarrow ma konkurentow, ktorzy zrobia wszystko, by przejac jego interes. Dlatego prosil mnie, bym cala sprawe dzierzawy trzymal w sekrecie. Mialem nie wspominac nawet o posiadaniu walkie-talkie. Jesli Nancarrow chce tu skladowac jeszcze inne rzeczy, to juz nie moja sprawa. – Wodz przerwal na chwile, po czym dokonczyl z uporem: – Wspolpraca z panem Nancarrowem jest dla nas bardzo wazna. Pieniadze otrzymane za dzierzawe ulatwiaja zycie czlonkom mojego plemienia.
– Ale za to odpady ich truja!
Wodz szturchnal Jupitera w plecy lufa swojej strzelby i warknal krotko:
– Wychodz!
– Nancarrow jest czarownica, o ktorej wspominal szaman – tlumaczyl Jupiter, opuszczajac grote. – A ja nie wierze, zeby pan naprawde chcial mnie skrzywdzic.
Wodz zawahal sie na moment, po czym znowu pchnal Jupitera lufa i doprowadzil go do okregu, gdzie czekal Nancarrow.
Ike Ladysmith cierpliwie tropil w lesie Boba i pana Andrewsa. Nie ulegalo watpliwosci, ze w koncu ich znajdzie.
Pete i Biff walczyli ze soba w poblizu strumienia. Chlopiec probowal odebrac bandycie bron, ale bez powodzenia.
– Siostrzencze! – krzyknal Amos Turner do Daniela.
Mlody Indianin jak oszalaly przekrecal kluczyk w stacyjce drugiej ciezarowki. Chcial ja uruchomic. George otworzyl na osciez drzwi kabiny i celowal w chlopca z karabinu.
– Skoncz te blazenstwa! – zawolal wodz do Daniela. – Chodz tu do mnie!
Jupe zorientowal sie, ze on i jego przyjaciele znalezli sie w pulapce. To tylko kwestia czasu, by Nancarrow rozkazal swoim ludziom zastrzelic pana Andrewsa i Trzech Detektywow.
Kiedy pozbedzie sie juz niewygodnych swiadkow, nic mu nie przeszkodzi w dalszym zatruwaniu doliny i mieszkancow wioski. Chorzy Indianie zas beda ciagle szukac czarownicy, ktorej nigdy nie znajda. Odprawia kolejne spiewane obrzedy, otrzymaja nastepne wiadomosci.
No wlasnie! Wiadomosc! Szaman przekazal ja Danielowi podczas ceremonii: “Daj czarownicy to, czego pragnie, i wtedy ja zniszczysz”.
Jupe rozejrzal sie dokola. Jesli to Nancarrow jest ta czarownica, pragnal wszystkich pojmac. Pierwszy Detektyw zastanowil sie nad tym i zaczal mu kielkowac w glowie pewien pomysl. Ryzyko bylo ogromne, ale nie mial wyboru.
– Daniel! Pete! Bob! Panie Andrews! – krzyknal. – Chodzcie tu! Poddajmy sie!
– Nie ma mowy! – ryknal Pete. W tej chwili Biff uderzyl chlopca w brzuch kolba karabinu i pozbawil go tchu.
– Ani mysle! – zaprotestowal Daniel, po czym natychmiast sie zorientowal, ze George celuje prosto w jego serce.
Zza krzakow wynurzyl sie Ike Ladysmith, ciagnac za kolnierz pana Andrewsa. Bob wyrosl tuz obok ojca.
– Chodzcie, chlopaki! – wolal Jupe. – Musimy sie poddac.
Zdziwieni i rozzloszczeni, szli w strone rozjazdu. Ludzie Nancarrowa ostroznie posuwali sie za nimi.
– Pan wie, ze Nancarrow zamierza nas zabic – zwrocil sie do wodza Jupiter.
– Po prostu usunie was z rezerwatu – odparl Amos Turner, wciaz przekonany, ze Jupiter przesadza.
– Tak jak kazal panu uszkodzic hamulce w ciezarowce?
– Slucham? – spytal wodz. – Widzialem pikapa w miejscu kraksy, ale nie… – Na szerokiej, ponurej twarzy Indianina pojawil sie nagle wyraz watpliwosci.
Kiedy wszyscy zgromadzili sie juz na okraglym rozjezdzie. Jupiter wskazal dlonia oryginalna srebrna klamre przy pasku Daniela.
– Czy zna pan kogos, kto mial taka sama ozdobe? – spytal wodza.
– Wuj Daniela – odparl natychmiast Amos Turner.
Mlody Indianin wydobyl z kieszeni klamre, nalezaca niegdys do jego krewnego.
– Jupiter znalazl ja w dolinie. Lezala obok szkieletu. W czaszce byly slady po kuli.
Biff zmartwial.
– Mowilem ci, ze powinnismy natychmiast zalatwic tych gowniarzy i faceta, tak jak zrobilismy to ze starym Indianinem! – krzyknal do Nancarrowa i pobiegl ku ciezarowce.
– Wracaj, podly tchorzu! – zawolal Nancarrow.
Nim zdazyl wykonac jakikolwiek ruch, wodz uniosl strzelbe. Padl strzal. Bron wypadla z rak Biffa. Pete rzucil sie na bandyte.
Amos Turner odwrocil sie i wymierzyl w Nancarrowa.
– Prosze poczekac! – blagal szef bandy. Upuscil na ziemie karabin i cofal sie powoli.
– Zabiles mojego krewnego! – Rozwscieczony Amos Turner posuwal sie w strone przerazonego bandyty. – Teraz gotow byles zabic tych niewinnych ludzi!
Uderzyl Nancarrowa strzelba w brzuch. Kiedy zaatakowany zgial sie wpol, dolozyl mu piescia w szczeke. Bandyta zrobil zdziwiona mine, po czym zamknal oczy i nieprzytomny upadl na plecy.
Bob uniosl noge, wykonal obrot i wspanialym ciosem karate powalil na ziemie George’a.
Pete chwycil Biffa za ramie i obrocil nim dokola. Kiedy mikrus zaczal tracic rownowage, otrzymal na dokladke silne uderzenie w klatke piersiowa.
– Juz dosc! – zaskamlal, unoszac rece do gory. – Poddaje sie! Wykonywalem tylko polecenia szefa. Przysiegam.
Pete z grymasem obrzydzenia popchnal Biffa w strone jego kompanow.
– Jestem waszym dluznikiem. – Amos Turner zwrocil sie do Trzech Detektywow. – Nie moglem uwierzyc, ze Nancarrow bylby zdolny do takiego dranstwa.
– Bardzo sie staral odgrywac role meza opatrznosciowego waszej wioski – powiedzial pan Andrews.
– Wiele pan zawdziecza rowniez szamanowi. – Jupiter wyjasnil wodzowi, ze wiadomosc, przekazana przez spiewajacego doktora, pomogla mu w podjeciu decyzji, co nalezy zrobic.
Daniel rozejrzal sie po polance.
– Gdzie jest Ike?
Ike Ladysmith znikl w lesie jak duch.
– Nancarrow musial mu placic na boku – wyjasnil wodz Danielowi. – To Ike majstrowal przy hamulcach pikapa. Przez niego omal nie zgineli twoi przyjaciele.
– Teraz probuje uciec – powiedzial Daniel.
– Znajde go – oznajmil zdecydowanym tonem Amos Turner. – Na razie zwiazemy tych drani i zapakujemy ich do ciezarowki.
– Do wozu kempingowego, jesli mozna prosic – wtracil pan Andrews. – W srodku sa wazne dokumenty, z ktorymi powinna zapoznac sie policja. Dojedziemy cala grupa do Diamond Lake w tym samym czasie.
– Oczywiscie – zgodzil sie wodz. – Wezcie ten woz. Daniel pojedzie z wami. Wskaze wam droge na posterunek policji.
- Предыдущая
- 23/24
- Следующая