Выбери любимый жанр

Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna - Страница 61


Изменить размер шрифта:

61

Krystyna rozmawiala z narzeczonym o swiezym kurczaku, ktorego nalezalo kupic dla babci. Kurczak musial byc koniecznie swiezy i bardzo tlusty, co wydawalo sie nieosiagalne, bo tluste bywaly tylko mrozone pulardy, a babcia kategorycznie wykluczala mrozony drob. Tereska nie mogla sie zorientowac, czyja to babcia, czy jej, czy jego, w kazdym razie traktowanie babci jako wlasnosci niejako wspolnej pozwalalo jej zglebic stopien ich zazylosci. Najwyrazniej w swiecie ich wzajemne uczucia znalazly juz sobie miejsce w codziennym zyciu i wkroczyly w faze wspolnoty. Na placu Zbawiciela zorientowala sie wreszcie, ze wymagajaca babcia jest babcia Krystyny, a czula troska narzeczonego o swiezy drob wynika wylacznie z jego uczuc do najdrozszej dziewczyny.

Na placu Unii zdecydowala, ze dalej pojedzie autobusem. Miala nadzieje, ze zostawia ja na przystanku, a sami pojda sobie do domu na Rakowiecka, ale narzeczony Krystyny byl dzentelmenem. Pozostawienie Tereski samej na ulicy uznal za niedopuszczalne, w sposob, ktory sprawil, ze Tereske zaczelo cos dlawic w gardle. Nie miala najmniejszej ochoty w tym stanie ducha wracac do domu.

Wszystko przez te kretynke – pomyslala z rozgoryczeniem, nie precyzujac, co wlasciwie przez te kretynke. Gdyby byla przyszla na basen, nie byloby tego wszystkiego…

Mialo to znaczyc mniej wiecej, ze obecnosc Okretki stanowilaby dla niej podpore duchowa, ktora nie pozwolilaby jej popasc w taki stan dziwacznego przygnebienia i rozdraznienia. Teraz musiala sama sobie jakos dac z tym rade.

Narzeczony Krystyny byl szalenie mily i dziko uparty. Nie zwazajac na protesty i tlumaczenia, doczekal nadejscia autobusu, wepchnal Tereske do srodka i z radosnym, zyczliwym usmiechem pomachal jej reka. Krystyna, plawiac sie w swoim szczesciu, traktowala jego ekscesy obojetnie.

Tereska przejechala jeden przystanek, wysiadla przy Rakowieckiej, przeszla na druga strone ulicy i wsiadla do autobusu w przeciwnym kierunku. Nareszcie mogla przestac pilnowac wyrazu twarzy.

Krystyna, babcia, kurczak, narzeczony… Ta czula troska, ta wspolnota, to porozumienie na bazie tkliwych uczuc… Oni sa razem, we dwoje, maja to jakies wspolne zycie, a ona co? A ona byla, jest i pozostanie samotna, nikt jej nie powie dobrego slowa, nikogo nie obchodza jej potrzeby, klopoty, zmartwienia, moglaby musiec kupic kurczaka, bazanta, swiezego strusia… dla babci, pies z kulawa noga sie tym nie zainteresuje! Co jej z tego wszystkiego, z tej piatki z historii, ktora wreszcie z honorem definitywnie dostala, z tej karty plywackiej, ktora moze juz teraz w kazdej chwili zalatwic, z tego aparatu fotograficznego, ktorym nikt jej nie bedzie robil zdjec, z tego magnetofonu, przy ktorym nie ma z kim tanczyc, z tych paru polglowkow, ktorzy ja podrywaja w celach wylacznie rozrywkowych… Co jej z tego? W gruncie rzeczy nikomu na niej nie zalezy, nikt jej nie kocha, Bogus ja puscil w trabe, nawet Okretka… Nawet Okretka, jedyna prawdziwa przyjaciolka, ma jej dosyc, protestuje przeciwko niej… Nikt nie wie, w jakim stopniu jest samotna i nieszczesliwa i jak okropnie chcialaby miec kogos, kto by ja kochal i kogo ona moglaby kochac, i nikogo absolutnie to nie obchodzi…

Lzy, ktorych zrobilo sie w koncu stanowczo za duzo, nie pomiescily sie w oczach. Tereska pociagnela nosem raz i drugi, otworzyla torebke i przeszukala jej wnetrze.

Cholera – pomyslala, nieszczesliwa i wsciekla. – Oczywiscie, zadnej chusteczki!

Ktos usiadl na miejscu obok niej. Tereska odwrocila twarz do okna, pociagnela nosem energiczniej i usilowala dyskretnie wytrzec go rekawem. Nie dalo to pozadanego rezultatu. Lzy plynely uporczywie.

Niech sie juz przestane roztkliwiac, bo wszyscy ludzie zauwaza – pomyslala ze zloscia. – Diabli nadali z ta chusteczka, usmarkalam sie…

Znowu otworzyla torebke, udajac, ze usilnie poszukuje w niej chusteczki do nosa, i starajac sie ukryc twarz.

– Prosze – powiedzial nagle spokojnie ten ktos obok.

Tereska zaniechala gmerania w torebce i z ukosa spojrzala w bok, usilujac nie odwracac glowy. Ujrzala biala, zlozona chusteczke, ktora podawala jej meska reka. Podniosla wzrok wyzej i ujrzala mlodego czlowieka o najpiekniejszych oczach swiata, tego od buraczkow i od nachalnej dziwy. Cos w niej jeknelo z rozpacza.

Mlody czlowiek, ktory poznal ja juz wczesniej, zobaczyl teraz pelne lez oczy i, nie wiadomo dlaczego, przypomnialo mu sie zamglone deszczem jezioro i rysujaca sie blado na brzegu sciana lasu. Nagle gwaltownie zapragnal, zeby nad tym jeziorem zaswiecilo slonce.

– Prosze – powtorzyl stanowczo.

Tereska zawahala sie, przyjela chusteczke i wytarla nos.

– Dziekuje bardzo – powiedziala zalosnie. – Akurat zapomnialam chusteczki…

Zamilkla, z zaklopotaniem zastanawiajac sie, co wlasciwie ma teraz zrobic z ta chusteczka. Oddac mu uzyta czy zabrac do uprania i oddac potem, ale jak? Zazadac adresu?

Rownoczesnie przyszlo jej na mysl, ze malo, ze jest samotna i nieszczesliwa, to jeszcze przez to robi z siebie publicznie widowisko i przysparza sobie dodatkowych problemow. Rownoczesnie poczula sie gleboko wzruszona troska mlodego czlowieka, obcego przeciez… Rownoczesnie pomyslala, ze to tym gorzej, teraz jest troskliwy, a za pare minut juz go nie bedzie i w ogole nikogo nie bedzie…

– Nie mam przy sobie wiecej niz trzy chusteczki – powiedzial mlody czlowiek. – Niech pani to uprzejmie wezmie pod uwage. Dlaczego pani tak placze?

– Bo pan jest dobry – odparla Tereska bez namyslu i rozszlochala sie ostatecznie.

Mlody czlowiek z westchnieniem oparl ramie o porecz siedzenia przed nimi, oslaniajac ja nieco przed wzrokiem pozostalych pasazerow, i wyjal nastepna chustke. Tereska wycierala nos i oczy bez opamietania.

– Zasmarkam panu wszystko! – wyszlochala z rozpacza.

– Wszystkiego nie, tylko chustki. Jezeli to pani pomoze, moge sie zrobic zly. Ale to nieprawda, zaczela pani juz wczesniej. Glowny strumien udalo sie opanowac. Plynal obficie, ale krotko. Tereska odjela chustke od oczu i znow wytarla nos. Sama sobie wydala sie bezkonkurencyjna idiotka.

– Uczciwie mowiac, z glupoty – wyznala. – Doszlam wlasnie do wniosku, ze jestem okropnie nieszczesliwa. Racjonalnych powodow brak.

Pociagnela nosem, spojrzala na mlodego czlowieka nieco przytomniej i nagle rozesmiala sie przez lzy.

Nad jeziorem zaswiecilo slonce.

– No to chwala Bogu – powiedzial mlody czlowiek. – Czy mozna wiedziec, dokad pani jedzie?

– Nie mam pojecia. Zdaje sie, ze chcialam jechac na plac Zamkowy i poplakac troche nad Trasa WZ. To mi dobrze robi.

– Trasa WZ nie jest az tak zla, zeby nad nia plakac. Czy ma pani cos przeciwko temu, zebym pani towarzyszyl, az sie pani polepszy?

– Nie mam nic, przeciwnie. Pan mi tez dobrze robi.

Powiedziawszy to Tereska uswiadomila sobie nagle, ze to prawda. Mlody czlowiek mial w sobie cos uspokajajacego, cos przywracajacego rownowage, cos, co pozwalalo myslom i uczuciom zajac wlasciwe miejsce.

Podstawowa przyczyne tego sposobu oddzialywania wyczula w mgnieniu oka. W jego zachowaniu nie bylo nic z elementow podrywania, jesli okazywal zyczliwosc, to dlatego, ze rzeczywiscie czul te zyczliwosc i tak samo okazywalby ja jej, jak i lysemu staruszkowi albo owej babci Krystyny.

– Wszystko przez tego idiotycznego, swiezego kurczaka – powiedziala, stojac przy balustradzie nad Trasa WZ. – Roztkliwilam sie okropnie, bo przyszlo mi do glowy, ze kurczaka dla mojej babci musialabym szukac sama. Ewentualnie z moim bratem, ale to nie to samo. A najsmieszniejsze jest to, ze ten jej narzeczony wcale mi sie nie podoba i wprawdzie jest sympatyczny, ale mnie denerwuje. Chociaz z drugiej strony musze przyznac, ze odbija pozytywnie od tej calej zgrai, nie wiem, moze dlatego, ze starszy? Ma dwadziescia lat…

Zanim sie zdazyla obejrzec, zwierzyla mlodemu czlowiekowi swoje poglady na innych mlodych ludzi, zdradzila plany i zamiary, opowiedziala o Krystynie i Okretce, skrytykowala swoje wlasne zdanie o Bogusiu i wreszcie wyznala, ze ogladala go w charakterze ofiary zakusow wyrafinowanej podrywaczki. Mlody czlowiek zywo zainteresowal sie wszystkim, takze i tym.

61
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Chmielewska Joanna - Zwyczajne zycie Zwyczajne zycie
Мир литературы